Loading

Loading
Rafał Hetman
Rafał Hetman
W ciągu najbliższych lat Marsylia stanie się pierwszym tak dużym miastem w Europie, w którym większość mieszkańców będą stanowić wyznawcy islamu. Niektóre media donoszą o tym, że na ulicach tego miasta pojawiają się gangi i “policja szariatu”. Mówi się też o istnieniu no-go zones i „małych państw islamskich”, gdzie nie sięga władza państwowa, gdzie trudno egzekwować prawo. Ponadto z Marsylii pochodzi wielu francuskich dżihadystów walczących w Syrii.

Dlatego zdecydowaliśmy, że jednym z kolejnych miast, które chcemy opisać w naszym projekcie #StrefyStrachu, jest Marsylia leżąca na południu Francji. Mamy zamiar sprawdzić doniesienia o no-go zones i „policji szariatu”. Chcemy do Marsylii wysłać reporterów, którzy zweryfikują pojawiające się w mediach informacje.

Czy ktoś z was był w tym mieście? A może mieszka na miejscu i chce opowiedzieć o tym, jak z jego perspektywy wygląda życie w mieście? Na jakie wątki związane z tematem naszego projektu powinniśmy według was zwrócić uwagę, kiedy będziemy przygotowywać się do reportażu o Marsylii?
Rafał Hetman
Rafał Hetman
W ramach projektu #StrefyStrachu Rafał i Marcin wrócili trzy tygodnie temu z Malmö, gdzie zbierali materiały do tekstu o Rosengårdzie, dzielnicy uważanej przez niektórych za no-go zone i strefę szariatu.

Reportaż jest w przygotowaniu. A my już myślimy o kolejnych europejskich miastach, do jakich powinniśmy wysłać reporterów, by sprawdzili, doniesienia o istnieniu innych no-go zones i stref szariatu.

Mamy kilka pomysłów, którymi z pewnością się z wami podzielimy, ale dziś chcielibyśmy zapytać was: jakie miasta powinniśmy sprawdzić? W jakich miejscach mówi się o istnieniu stref szariatu lub stref podwyższonego ryzyka? Jakie miasta szczególnie was interesują?

Bardzo jesteśmy ciekawi waszych podpowiedzi. Dajcie znać w komentarzach.

Czym są „no-go zones” i „strefy szariatu”? Jak rozumieć te pojęcia?

Żeby być precyzyjnym, sięgnijmy do słownika.

Tylko w słowniku języka angielskiego Collinsa znajdziemy aż cztery definicje strefy no-go.

W pierwszej kolejności mianem no-go zone słownik określa miejsce, w którym występująca przemoc i przestępczość sprawia, że ludzie boją się w nim pojawiać. Druga definicja mówi o miejscu kontrolowanym przez grupę ludzi, którzy używają siły, aby uniemożliwić innym wejście do tego miejsca. Trzecia wyjaśnia, że no-go zone to zabarykadowana dzielnica w mieście, zwykle przez organizację paramilitarną, do której policja, wojsko itd. może wejść tylko siłą. Czwarta mówi o obszarze, w którym niektóre osoby i grupy muszą poruszać się w ograniczony sposób.
Rafał Hetman
Rafał Hetman
Dziś uchylamy rąbka tajemnicy i chcemy wam pokazać, o kim będziemy m.in. pisać w ramach projektu #StrefyStrachu poświęconemu tzw. strefom no-go i tzw. strefom szariatu.

Rafał i Marcin wrócili tydzień temu z Malmo w Szwecji, gdzie zbierali materiał do reportażu o dzielnicy Rosengard. W reportażu poznacie m.in. "filar społeczności" Rosengardu, czyli....

Zobaczcie sami ⤵️

Jest legendą. Niektórzy nazywają go „królem Rosengardu”, ale dla większości to po prostu Dallas, Papa Dallas.

- Musicie o nim napisać! – przekonuje nas Gemila.

- O tak, Dallas… - wzdychają z uznaniem wszyscy, których o niego pytamy.

- To wielki człowiek – zaczyna Ulf, który pracuje w klubie sportowym w samym sercu Rosengardu. W tym samym miejscu, w którym Papa Dallas zbudował swoją legendę. – Dallas miał to coś. Potrafił trafić do dzieciaków. Był jak ojciec, wszyscy się go słuchali. Twardy, zdecydowany, ale nigdy nie używał siły. Nie musiał – opowiada Ulf w swojej kanciapce przy wejściu do hali sportowej.

Przez szybę widzimy osoby wchodzące do klubu i wychodzące z niego. To okoliczna młodzież. Głównie z Rosengardu, ale nie tylko. Ulf macha do każdego, pozdrawia zza biurka. – Do zobaczenia! Na razie! – krzyczy. Nastolatki przychodzą tu by trenować głownie boks, ale również inne sztuki walki w tym MMA.

- Mamy tu świetną dziewczynę, Somalijkę. Jest znakomita – przekonuje Ulf. – Chłopcy też są nieźli. Zajęcia odbywają się codziennie od 16:00 do 21:00. Każdy płaci za zajęcia, ale ta kwota jest symboliczna, 250 koron za pół roku, to jest prawie darmo.

Papa Dallas naprawdę nazywa się Dialy Mory Diabaté i pochodzi z Senegalu. Urodził się w 1942 roku. Do Szwecji przyjechał w 1964 roku, kiedy w Malmo trudno było znaleźć na ulicy osoby o ciemnym kolorze skóry. Nie od razu zajął się sportem. Był kierownikiem grupy tanecznej. Pracował też jako sprzątacz. W 1973 trafił do klubu na Rosengardzie i zaczął zajmować się szkoleniem młodzieży.

- Niektórzy przyjeżdżają tu bez rodziców, nie mówią po szwedzku, są poza społeczeństwem – tak Dallas opowiadał o swojej pracy BBC w 2006 roku. - Kiedy młodzi ludzie zaczynają boksować tutaj, z nami jako braćmi i siostrami, zaczynają zachowywać się inaczej, zaczynają rozumieć, że są kimś i że ktoś się nimi zajmuje – tłumaczył.

BBC nazwało Dallasa „filarem społeczności” Rosengardu. Od lat 70. Dialy Mory Diabaté wychował pokolenia zawodników. Za swoją pracę na rzecz sportu i młodych ludzi został wyróżniony kilkoma nagrodami, m.in. nagrodą Sports Mirror od TV Sport i nagrodą Królewskiego Towarzystwa Patriotycznego.

- Bez wątpienia Dallas zmienił moje życie – przyznaje Hilal Masri. – Kiedy byłem młodym chłopcem, miałem wtedy 12 lat, dostrzegł mój potencjał. Powiedział mojemu ojcu, że będą ze mnie ludzie. Trenowałem z nim, ale interesowały mnie też samochody. Dziś pracuję przy produkcji samochodów, jestem odpowiedzialny m.in. za malowanie takich marek jak Tesla, Porsche czy Hundai. Ciągle też jestem zawiązany z klubem sportowym na Rosengardzie. Trenuję tutaj młodzież. Spędzam tu popołudnia – opowiada Hilal. – Staram się kontynuować to, co robił Dallas.

Dialy Mory Diabaté nie zajmuje się już trenowaniem młodzieży. Ze względu na stan zdrowia cały czas przebywa w szpitalu.

- Jestem u niego dwa razy w tygodniu – mówi Hilal. – Rozmawiamy, pokazuję mu filmy bokserskie, czytam mu, jestem obok, tak jak on był obok przez całe moje życie. Oddaję mu to, co dostałem. On zawsze powtarzał: jeśli mi coś dajesz, ja muszę dać jeszcze więcej od siebie. W klubie staramy się kontynuować jego dzieło i przekazywać jego idee. Dzieciaki, z którymi pracujemy, są wdzięczne za to co robimy. Opiekujemy się nimi wraz z rodzicami, a czasami zamiast nich. W życiu różnie bywa. To klub bokserski, ale zawsze powtarzamy, że boks jest tylko planem B. Plan A to skończyć szkołę, ustawić się w życiu, bo prawdziwa walka to właśnie życie, szkoła. Boks powinien być tylko planem zapasowym. To staramy się im wytłumaczyć. Tak też mówił Dallas. Mówił również, że ważne jest, żeby sobie pomagać bez względu na kolor skóry czy wyznanie. Przychodzisz do kluby i nie ważne czy jesteś z Albanii, czy jesteś pochodzenia romskiego, z Afryki, z Palestyny, z Serbii, Chorwacji. Wszyscy jesteśmy jak rodzina. Tu nie osądzamy nikogo ze względu na jego pochodzenie, oceniamy jedynie akcje, jakie wykonuje w ringu.

Tekst: Rafał Hetman
Fotografie: Marcin Suder
Marcin Suder

Marcin Suder

Rafał Hetman

Rafał Hetman