Kolejny pobyt w Nowym Jorku musiał być inny. Teraz uważam, że taki powinien być już pierwszy. Wreszcie poczułem, że zaczynam rozumieć ludzi zafascynowanych tym miastem, którzy powtarzają, że „New York is the best city in the world”. Choć można się z tym spierać, to obecności w czołówce nie można odmówić. Potwierdza nam się po raz kolejny, że podróże tematyczne, których założeniem jest iść w poprzek, pozwalają zobaczyć znacznie więcej, niż się pierwotnie wydawało. Chodząc po mapie Wielkiego Jabłka, którą podyktowały nam lokalizacje murali oraz sztuki ulicznej poznaliśmy robotników oraz ich knajpy, artystów, hipsterów, ludzi biednych, wielu Polaków, zniszczone i odnowione części miasta – całość fotografowałem telefonem LG G4. Było głośno, ale też cicho. Raz trochę niebezpiecznie. Szukaliśmy Banksiego, którego już nie ma, bo został zamalowany. Parokrotnie dołączyli do nas przechodnie, którzy usłyszawszy, że robimy zdjęcia streetartu, prowadzili nas w miejsca, których normalnie byśmy nie znaleźli. Dziś z dumą prezentujemy Wam mapę Nowego Jorku, jakiego na pewno nie znacie. Tego, którego części są zamalowywane przez jego mieszkańców po to, żeby coś wyrazić i zmienić.