Loading

Medyczni
zakładnicy

Autor: Rumbi Chakamba

Każdego roku tysiące osób są przetrzymywane w szpitalach, ponieważ nie stać ich na opłacenie rachunków medycznych.

Brytyjski think tank Chatham House twierdzi, że praktyka ta jest „szczególnie rozpowszechniona” w kilku krajach Afryki Subsaharyjskiej, takich jak Nigeria, Demokratyczna Republika Konga, Ghana, Kamerun, Zimbabwe i Kenia, a także w Indiach i Indonezji.

Ofiarami są zwłaszcza kobiety, które potrzebują szybkiego zabiegu cesarskiego cięcia. Są przetrzymywane w szpitalach wraz z noworodkami, dopóki ich rodziny nie będą w stanie opłacić rachunków medycznych. Reporterzy Outriders udali się do kilku szpitali w Zimbabwe, aby spotkać się z osobami, które zostały zatrzymane.

Harare, stolica i największe miasto Zimbabwe. Gdy 57-letni Titus Sawuti* opowiada o swoim pobycie w szpitalu, do którego trafił z poważnymi oparzeniami po pożarze domu, w jego głosie nadal słychać ból.

Ten ból nie wynika z doznanych obrażeń ani ze strat materialnych związanych z pożarem. To skutek traktowania, z jakim Titus spotkał się w miejscowym szpitalu, gdzie został zatrzymany za niezapłacenie rachunku za leczenie.

Sawuti opowiada, że tamtego dnia, 10 maja 2019 r., musiał najpierw przejść 4 km, aby dostać się komunikacją miejską do Marondera Provincial Hospital. Tam powiedziano mu, że nikt nie będzie się nim zajmował, dopóki bliscy nie kupią mu lekarstw i bandaży potrzebnych do opatrzenia ran.

Czterech dni potrzebowała jego rodzina, aby zgromadzić wszystkie lekarstwa i inne potrzebne rzeczy. Nie było to łatwe. Dopiero wtedy rozpoczęło się leczenie.

– Wszystko, czego potrzebowałem, musiało zostać kupione. Gdyby zabrakło mi bandaży, nikt nie zająłby się moimi ranami. Gdybym nie miał pieniędzy na leki, nie dostałbym leków.

– Spędziłem dwa miesiące w szpitalu, wiedząc, że jeśli nie będę miał leków, nie będzie leczenia – wspomina Sawuti.

00:00
00:00

Po dwumiesięcznej hospitalizacji i zapłaceniu za leki Titus mógł wrócić do domu.

Jednak przy wypisie ze szpitala dowiedział się, że rachunek za leczenie wynosi 250 dol. Ponadto szpital nie miał zamiaru wypuścić pacjenta, dopóki rachunek nie zostanie zapłacony. I właśnie wtedy dotychczasowi opiekunowie stali się porywaczami.

– Jeszcze przed chwilą się mną zajmowali, a teraz nagle zaczęli traktować mnie jak wroga – mówi Titus.

– Od czasu wypisania ze szpitala musiałem kupować jedzenie, bo miałem zakaz korzystania z posiłków wydawanych przez szpital. Nikt nie leczył już moich oparzeń. Przestałem otrzymywać wszystkie świadczenia szpitalne. Po prostu dali mi łóżko do spania, ponieważ chcieli, abym był ich więźniem – wyjaśnia Sawuti.

Smutna historia Sawutiego nie jest wyjątkowa. Według brytyjskiego think tanku Chatham House (oficjalna nazwa: Royal Institute of International Affairs, Królewski Instytut Spraw Międzynarodowych) takie zatrzymania są powszechną praktyką w niektórych krajach Azji i Afryki Subsaharyjskiej.

Według Instytutu „można odnieść wrażenie, że w niektórych krajach istnieje akceptacja społeczna dla przypisanego sobie przez podmioty świadczące opiekę zdrowotną prawa do uwięzienia osób szczególnie potrzebujących pomocy”.

Instytut szacuje, że na podobne praktyki mogą być każdego roku narażone setki tysięcy ludzi. Ponadto „ofiarami medycznych aresztów są najbiedniejsi, którzy zostali przyjęci do szpitala na leczenie w nagłych wypadkach. Przymusowe zatrzymanie może jeszcze pogorszyć ich sytuację ekonomiczną. Mogą być również narażeni na werbalne i fizyczne znęcanie się podczas pobytu w zakładach opieki zdrowotnej”.

Robert Yates, szef Centrum Globalnego Bezpieczeństwa Zdrowia w Chatham House, wyjaśnia, że takie zatrzymania występują w „systemach opieki zdrowotnej, które są chronicznie niedofinansowane”.

– Dzieje się tak w krajach, gdzie brakuje środków publicznych na wynagrodzenia dla lekarzy i pielęgniarek, na lekarstwa i szpitale. Tam, gdzie szpitale nadal pobierają wysokie opłaty za usługi, a rządy są nieudolne, szpitale mogą w znacznym stopniu postępować tak, jak chcą – dodaje Yates.

Takie warunki panują obecnie w Zimbabwe.

Przy szacowanej rocznej stopie inflacji wynoszącej 290% gospodarka kraju pogrąża się w recesji. Doprowadziło to do poważnych niedoborów produktów w branży medycznej. Brakuje nawet tak podstawowych rzeczy, jak środki przeciwbólowe, bandaże i strzykawki.

Lekarze w Zimbabwe strajkują od 3 września 2019 r. Żądają podwyżek pensji o 400%, indeksowanej do dolara amerykańskiego. Zimbabwe Hospital Doctors Association (ZHDA) odrzuciło rządowe oferty podwyżek, w wyniku których najniższa pensja wynosiłaby 1023 dol. Zimbabwe (ok. 72 dol. amerykańskich) miesięcznie.

Wbrew trudnościom istniejącym w systemie opieki zdrowotnej Zimbabwe podjęło próby zakończenia zatrzymań na tle medycznym.

Po serii szpitalnych zatrzymań matek z dziećmi, która odbiła się szerokim echem w krajowej prasie, Ministerstwo Zdrowia i Opieki nad Dzieckiem postanowiło interweniować, wprowadzając w grudniu 2017 r. regulamin opłat za korzystanie z usług medycznych.

W kwietniu 2018 r. odbyła się seria publicznych przesłuchań, zorganizowana przez komisję Zgromadzenia Narodowego ds. Kobiet i Młodzieży. Celem była kontrola przestrzegania przez rząd regulaminu opłat i stosowania się szpitali do przepisów. Szpitale publiczne zostały zobowiązane do zwolnienia z opłat kobiet w ciąży, dzieci poniżej 5. roku życia i obywateli powyżej 65. roku życia. Osoby takie jak Sawuti, które nie należą do żadnej z wymienionych grup i jednocześnie nie mają środków na opłacenie rachunków, nie mogą liczyć na pomoc.

Fungisai Dube jest pełnomocniczką Citizen Health Watch (CHW), lokalnej organizacji monitorującej świadczenie opieki zdrowotnej w szpitalach publicznych i prywatnych. Towarzyszyła komisji w trakcie ubiegłorocznych konsultacji. Jak mówi, znaleziono wówczas zatrzymane w szpitalach kobiety, które zostały zwolnione dopiero po interwencji komisji.

– Kiedy udaliśmy się z komisją parlamentarną do Epworth, dzielnicy Harare, spotkaliśmy tam uwięzione kobiety. Zwolniono je dopiero po naszej interwencji. W Harare Hospital były kobiety przetrzymywane przez ponad dwa tygodnie. Przebywały w czymś, co wyglądało jak klatka. Szpital usunął je z oddziałów, aby pomieścić pacjentów płacących za leczenie. W kilku innych szpitalach kazano chorym spać na podłodze, aby zrobić miejsce dla osób, które płaciły – opowiada Fungisai.

Kobieta wyjaśnia, że władze szpitali usprawiedliwiają takie traktowanie pacjentów, które uważają za jedyny sposób na otrzymanie pieniędzy za wykonane usługi.

– Szpitalne władze twierdziły: „Jeżeli zatrzymamy pacjenta na trzy dni, to ktoś przyjdzie zapłacić”. To strategia polegająca na zmuszaniu ludzi do płacenia, a w istocie – znęcanie się nad innymi. W zachowaniu przetrzymywanych kobiet widać było desperację.

Na podstawie swoich doświadczeń Fungisai nie wierzy, że proponowane przez rząd rozwiązanie działa. Obecny system pełnomocniczka uważa za kompromis między bezpłatną opieką lekarską nad kobietami w ciąży a jakością tej opieki.

– Bezpłatnie wcale nie znaczy za darmo! W systemie opieki zdrowotnej, jeżeli nie płacisz, ktoś musi płacić za ciebie, a nasz rząd nie płaci. Nie zwrócił żadnych pieniędzy za opiekę zdrowotną nad kobietami w ciąży, czyli nie wsparł systemu, który sam wprowadził. Dlatego szpitalom trudno jest zapewnić wysokiej jakości usługi medyczne dla kobiet. W zasadzie koszty i tak zostały przeniesione na zwykłych ludzi – komentuje Fungisai.

– Zdarzają się przypadki, gdy kobieta, przychodząc do szpitala na zabieg cesarskiego cięcia, jest proszona o dostarczenie cewników i dwóch litrów oleju napędowego, a nie tylko waty czy zacisków chirurgicznych – dodaje.

– Niedawno rozmawialiśmy z kobietą w mieście Karoi, która opowiadała nam, że dostała skierowanie na operację, ale do niej nie doszło. Pacjentkę poproszono o przyniesienie właśnie cewnika i oleju napędowego. To były rzeczy, których nie miała. Kiedy powiedziała lekarzowi, że nie stać jej na to wszystko, usłyszała: „Gdy twój stan będzie poważny, przyjdziesz do nas, a my się tobą zajmiemy” – dodaje Fungisai.

Itai Rusike, dyrektor Community Working Group on Health (CWGH), zgadza się, że ​​obecny system opłat za korzystanie z usług szpitalnych jest wadliwy, ponieważ nie wspierają go ani ustawa, ani odpowiednie środki finansowe.

– System nie jest oparty na żadnych instrumentach ustawowych, na parlamentarnym akcie prawnym, nie jest również wspierany finansowo, dlatego znajdujemy się w sytuacji, w której nasze szpitale i poradnie stały się rodzajem ośrodków zatrzymań. Matki są zatrzymywane wkrótce po porodzie, ponieważ nie zapłaciły za opiekę lekarską podczas pobytu w szpitalu. Można zobaczyć te ciemne podziemia i szpitalne zakątki, w których kobiety są przetrzymywane po porodzie z powodu nieuiszczenia opłaty. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że nie zrobiliśmy wystarczająco dużo, aby odpowiednio wesprzeć finansowo obecny system.

Rusike dodaje, że niektóre władze lokalne całkowicie zignorowały system opłat za usługi szpitalne, ponieważ nie jest on poparty żadnymi instrumentami prawnymi.

– Większość poradni w Zimbabwe to nie są poradnie rządowe. To poradnie należące do władz lokalnych. Jeżeli udasz się na obszary wiejskie, zauważysz, że większość zakładów opieki zdrowotnej nie jest własnością rządu, tylko rad okręgów wiejskich. Do władz miasta Harare należą wszystkie poradnie na terenie miejskim. Rada miasta Bulawayo jest właścicielem wszystkich poradni w Bulawayo i potrzebuje środków, aby utrzymać ich działalność. Większość pacjentów to kobiety w ciąży i dzieci poniżej 5. roku życia, więc jeżeli odbierzesz poradniom źródło dochodu, istnieje ryzyko, że przestaną funkcjonować – wyjaśnia dyrektor CWGH.

36-letnia Florah Dube* to bezrobotna matka, którą tragicznie dotknęła gorsza jakość usług lekarskich w ramach systemu bezpłatnej opieki szpitalnej. Kobieta doświadczyła również aresztu medycznego w 2018 r. Potwierdza, że system bezpłatnych usług nie działa.

Po raz pierwszy została przyjęta na oddział położniczy w Parirenyatwa Group of Hospitals w Harare 5 września 2018 r., gdy zaistniała nagła konieczność przeprowadzenia cesarskiego cięcia. Florah nie była zobowiązana do zapłaty za usługę. Twierdzi, że wolałaby zapłacić, ponieważ bezpłatna usługa doprowadziła do zaniedbań, śmierci dziecka i zakażenia, w wyniku którego po raz drugi trafiła do szpitala. To wtedy spotkało ją przymusowe zatrzymanie.

00:00
00:00

– Gdy płaciłam podczas pobytów związanych z poprzednimi zabiegami cesarskiego cięcia, standardy były bardzo dobre… Na oddziałach byliśmy odpowiednio leczeni, zawsze dostawaliśmy leki. Nikt nie oszukiwał na dawkach. Kiedy płaciliśmy, ginekolodzy codziennie mieli obchody. Teraz, kiedy opieka jest za darmo, prawie nie widzimy ginekologów. Widzimy stażystów – dodaje Florah.

Kobieta wróciła do szpitala dwa tygodnie po wypisie. Jak twierdzi, powodem była infekcja, która powstała, ponieważ pielęgniarki nie podawały wszystkich przysługujących jej leków.

Podczas wypisu z oddziału położniczego po cesarskim cięciu i utracie dziecka poinformowano ją, że może korzystać ze swojej karty pacjenta w ramach bezpłatnego dostępu do opieki zdrowotnej przez sześć tygodni po zakończeniu hospitalizacji. Tak się jednak nie stało. Podobnie jak Sawuti, Florah musiała kupić lekarstwa potrzebne do leczenia infekcji, a pod koniec drugiego pobytu w szpitalu otrzymała rachunek w wysokości 200 dol.

Nie była w stanie zapłacić. Usłyszała, że nie ma wyjścia i zostanie w szpitalu tak długo, aż ureguluje rachunek. Brat Florah skontaktował się z Citizen Health Watch, dwa dni później organizacja wynegocjowała ze szpitalem zwolnienie pacjentki.

00:00
00:00

Jeżeli jakiejś kobiecie udaje się uniknąć zatrzymania, szpital często zatrzymuje akt urodzenia jej dziecka. To kolejna strategia zapewniająca zapłacenie rachunków szpitalnych.

Adwokatka praw człowieka Nosimilo Chanaiwa z Zimbabwe Lawyers for Human Rights (ZLHR) wyjaśnia, że organizacja, którą reprezentuje, „również spotkała się z przypadkami zatrzymania osób w szpitalu do czasu spłaty długu. A w przypadku matek, które właśnie urodziły, widzieliśmy akty urodzenia dzieci zatrzymane przez szpitale”.

Jak mówi Chanaiwa, zarówno zatrzymanie człowieka, jak i zatrzymanie aktu urodzenia są niezgodne z prawem i stanowią naruszenie konstytucji Zimbabwe.

– Nie ma prawa, które sankcjonuje przetrzymywanie pacjentów w celu zabezpieczenia płatności rachunków. Takie postępowanie jest niezgodne z prawem, niezgodne z konstytucją, ponieważ narusza prawo do wolności osobistej zapisane w art. 49. Artykuł ten stanowi, że nikogo nie można aresztować bez procesu i arbitralnie pozbawić wolności – mówi adwokatka.

– Nie ma podstawy prawnej do niewydania aktu urodzenia. To naruszenie praw dziecka, które nie może uzyskać dostępu do certyfikatu urodzenia bez posiadania aktu urodzenia. Akt urodzenia jest ważnym dokumentem, nadającym obywatelstwo i inne prawa. Bez niego człowiek staje się bezpaństwowcem i nie może korzystać z podstawowych praw, takich jak edukacja. Nie ma również dostępu do pozostałych dokumentów, jak paszport czy dowód osobisty – wyjaśnia Chanaiwa.

Janice Kandoro*, 33-letnia ofiara uwięzienia w szpitalu, zbyt dobrze zna problemy związane z brakiem dostępu do aktu urodzenia swojego dziecka.

W styczniu 2016 r. została obciążona opłatą w wysokości 300 dol. za przeprowadzenie cesarskiego cięcia w Mpilo Central Hospital w Bulawayo. Szpital odmawiał wypuszczenia jej do domu, dopóki nie zaproponowała wpłacenia zaliczki w wysokości 100 dol.

Janice nie miała pracy ani pieniędzy. Dzięki pomocy rodziców wraz z dzieckiem została zwolniona dzień po wypisie. Jednak szpital przechowywał akt urodzenia dziecka przez ponad trzy lata, aż do interwencji Zimbabwe Lawyers for Human Rights w lipcu 2019 r.

Bez aktu urodzenia kobieta nie mogła zapisać dziecka do żłobka i przedszkola.
– Jeżeli twoje dziecko nie ma aktu urodzenia, po prostu nie może chodzić do szkoły i to nie daje ci spokoju jako rodzicowi – mówi Janice.

00:00
00:00

38-letnia Hope Lange*, ofiara niewłaściwego leczenia i zatrzymania w szpitalu w 2009 r., teraz wykorzystuje swoje doświadczenie, aby edukować inne kobiety za pośrednictwem Citizen Health Watch.

Uważa, że szpitale są w stanie tak długo prowadzić nielegalną działalność, ponieważ obywatele po prostu nie są świadomi swoich praw. Sama w momencie zatrzymania również nie znała własnych praw i dlatego nie mogła podjąć żadnych działań.

– Brakowało mi wiedzy. Gdyby było inaczej, miałabym szansę działać… Radzę wszystkim kobietom, udającym się do szpitala, poznać swoje prawa. Pielęgniarki korzystają z faktu, że ich nie znamy i nie możemy nic zrobić – mówi Hope.

Florah Dube też zauważyła, że pielęgniarki wykorzystują kobiety, które i tak znajdują się w złej sytuacji.

– System działa na korzyść pewnego rodzaju kobiet i ich nie znajdziesz w areszcie. To kobiety, które potrafią się postawić i domagają się swoich praw. Takich osób nikt nie zatrzymuje. Pielęgniarki potrafią oceniać pacjentów: mają dostęp do informacji demograficznych i dzięki temu mogą ustalić, kto nie zdoła zaprotestować ani im zaszkodzić – twierdzi Florah.

Czy istnieje jakieś rozwiązanie?

Według Dube na system opieki zdrowotnej wpływa cała masa problemów, co bardzo utrudnia znalezienie rozwiązania.

– Dotarłam do punktu, w którym nie wiem, co można zrobić, aby uratować sytuację – mówi.

Uważa jednak, że jednym z kolejnych kroków powinna być płaca zapewniająca utrzymanie pracownikom służby zdrowia.

– W obecnym systemie pielęgniarki muszą pracować trzy razy w tygodniu tylko dlatego, że rządu nie stać na wypłatę pensji. Dlatego cały czas brakuje nam personelu. Wpływa to na jakość opieki zdrowotnej i na poziom stresu personelu, co prowadzi do poważnych nadużyć, zaniedbań i błędów – dodaje kobieta.

– Gwarancja, że pracownicy służby zdrowia są dobrze opłacani, ma kluczowe znaczenie, ponieważ w szpitalach brakuje lekarzy. W przeszłości pracownicy administracji próbowali ich kryć, ale teraz mówią, że lekarze nie przychodzą do pracy, nawet gdy się do nich dzwoni. Kiedy więc ludzie narzekają na czas oczekiwania w szpitalach, nic nie można zrobić, gdyż czekają na lekarza, który nie zjawia się w miejscu pracy – relacjonuje Dube.

Rusike uważa, że rozwiązaniem jest znalezienie innowacyjnych mechanizmów finansowania.

– Rząd musi wymyślić inne, nowe strategie finansowania krajowej opieki zdrowotnej, ponieważ nie jesteśmy w stanie utrzymać bezpłatnego systemu świadczenia usług z samego tylko budżetu państwa – twierdzi Rusike.

Yates dodaje, że można to osiągnąć jedynie dzięki woli politycznej. – Powinno to być możliwe w Zimbabwe. Wystarczy spojrzeć na Malawi, które znajduje się w podobnej, trudnej sytuacji gospodarczej i ma podobny PKB na mieszkańca kraju. Jest tam powszechna i bezpłatna opieka zdrowotna. Ludzie nic nie płacą, a problem nie występuje – mówi.

– W Zimbabwe jest to zatem wykonalne. Rząd musi zwiększyć wydatki na zdrowie publiczne i zapewnić pensje dla lekarzy. Wiadomo, że kraj przeżywa obecnie trudny okres, ale ograniczenie budżetu na opiekę zdrowotną jest wyborem politycznym – komentuje Yates.

Sawuti uważa, że rozwiązaniem jest po prostu bardziej humanitarne podejście w opiece zdrowotnej.

– Myślę, że musimy szkolić nasze pielęgniarki, aby opiekowały się pacjentami, nawet jeżeli nie są oni w stanie zapłacić za leczenie. Obecnie w takiej sytuacji pielęgniarki automatycznie zmieniają nastawienie, jakby były podłączone do szpitalnego systemu komputerowego, i zaczynają traktować cię jak wroga.

*Nazwiska niektórych osób zostały zmienione w celu ochrony ich tożsamości.