W 1505 r. Portugalczycy pod dowództwem Lourenço de Almeidy po raz pierwszy dotarli do Sri Lanki. Na ląd zeszli w Galle, ufortyfikowanym mieście w południowej części wyspy, które w 2004 r. zostało zdewastowane przez tsunami.
Dżafna, północna Sri Lanka, rok 2019. Złoty posąg półnagiego mężczyzny, siedzącego na koniu z mieczem w dłoni, przedstawia ostatniego króla Dżafny. To Sankili Kumaran. „Portugalczycy zaatakowali Dżafnę drogą lądową i morską, pokonali siły Tamilów i schwytali króla, odbierając mu tron w 1619 r.” – informuje tablica na tętniącej życiem ulicy, pełnej motocyklistów i kobiet w kolorowych sari. Rodziny, ubrane w odświętne stroje, wychodzą z kościoła po zakończeniu mszy. Obok kręcą się kozy i krowy. Z pobliskiej hinduskiej świątyni dobiegają odgłosy trąb i bębnów. Blizny po wojnie – zrujnowane domy i ślady po kulach na ścianach budynków – są widoczne w całym mieście.
Jeszcze 10 lat temu separatystyczna organizacja bojowa Tygrysy Wyzwolenia Tamilskiego Ilamu (LTTE) walczyła na tych terenach o wolną ojczyznę dla mniejszości tamilskiej w północnej i wschodniej części Sri Lanki. Wzbudzający strach partyzanci krwawo realizowali własne cele. Wielotorowo rozwijali swoją organizację: dysponowali siłami operującymi na morzu (Morskie Tygrysy) i oddziałami samobójców, gotowych umrzeć za przywódcę (Czarne Tygrysy). LTTE było również pionierem w rekrutowaniu i wykorzystywaniu w walce kobiet – bojowniczek, wprowadziło samobójcze ataki oraz wymyśliło pas samobójcy, zwany też pasem szahida. W latach 1983–2009 Tamilskie Tygrysy przeprowadziły 137 zamachów samobójczych.
Aby zrozumieć niedawny konflikt, trzeba cofnąć się o setki lat.
To nie tylko wina cynamonu, chociaż Sri Lanka, zielona wyspa w Zatoce Bengalskiej, była przez wieki głównym źródłem aromatycznej złotej przyprawy, o której marzyli Portugalczycy, Holendrzy i Anglicy.
Wyspa na Oceanie Indyjskim, nazywana Łzą Indii ze względu na położenie geograficzne, była także strategicznym punktem na głównych szlakach morskich ze wschodu na zachód. Grecy, Persowie, Arabowie, Hindusi, Malezyjczycy i Chińczycy handlowali tutaj wszystkim, od przypraw po słonie.
Według kilku legend właśnie tu miał istnieć biblijny raj. W Księdze tysiąca i jednej nocy znajdziemy opis wyspy zwanej przez Arabów „Serendib”, na którą „Adam został wygnany z raju”, oraz wzmiankę o „najwyższej górze świata”. To Szczyt Adama (2243 m n.p.m.) – święta góra i ważne miejsce pielgrzymek dla buddystów, hinduistów, muzułmanów i chrześcijan. Formacja skalna na szczycie jest, według różnych wierzeń, odciskiem stopy Buddy, Śiwy, biblijnego Adama lub św. Tomasza.
Przed przybyciem Europejczyków wyspa była podzielona na kilka królestw. Czasami się one jednoczyły, czasami rywalizowały. Parakramabahu VI (1412–1467) był ostatnim lokalnym władcą, który – po podbiciu królestwa Dżafny – zjednoczył całe terytorium Cejlonu w ramach królestwa Kotte. W 1477 r., zaledwie 10 lat po śmierci monarchy, dwa potężne królestwa, Dżafna na północy i Kandy w centrum, wypowiedziały zwierzchnictwo Kotte. Wtedy przybyli Portugalczycy.
Sri Lanka przez cztery i pół wieku znajdowała się pod panowaniem kolonialnym państw europejskich: Portugalii (1505–1638), Holandii (1638–1795) i Anglii (1796–1948). Rany z tamtych czasów przypominają rany powstałe w wyniku innych konfliktów postkolonialnych – w Rwandzie czy Sudanie.
W 1505 r. Portugalczycy pod dowództwem Lourenço de Almeidy po raz pierwszy dotarli do Sri Lanki. Na ląd zeszli w Galle, ufortyfikowanym mieście w południowej części wyspy, które w 2004 r. zostało zdewastowane przez tsunami.
W 1543 r. władca królestwa Kotte zgodził się, w zamian za ochronę, płacić Portugalczykom daninę (cynamon). Natomiast mieszkańcy północnej części wyspy stawiali opór. W 1619 r., w wyniku działań chrześcijańskich misjonarzy, Portugalczykom udało się osiedlić w królestwie Dżafna i zabić króla – wspomnianego już Sankili Kumarana. Z kolei w 1815 r. władca królestwa Kandy został zamordowany przez Brytyjczyków.
Raj czasami staje się piekłem.
Sri Lanka to wieloetniczna, wielojęzyczna i wielowyznaniowa mozaika, którą tworzy 21 mln ludzi. Największą grupą etniczną, licząca 15 mln osób (74,9% populacji według ostatniego spisu powszechnego z 2012 r.), są Syngalezi. Mówią w języku syngaleskim, należącym do rodziny języków indoaryjskich.
Następną pod względem liczebności grupę etniczną stanowią Tamilowie (3 mln ludzi, 15,3% populacji), mówiący w języku tamilskim z rodziny drawidyjskiej. Kolejna grupa etniczna to Maurowie, których jest 1,9 mln (9,3% populacji). Ich przodkowie, arabscy kupcy, osiedlali się na Cejlonie od VIII w. Maurowie posługują się językiem tamilskim i są w większości muzułmanami.
Główną religią Sri Lanki jest buddyzm (wyznaje ją 70,1% społeczeństwa, przede wszystkim Syngalezi), a Therawada to najstarsza szkoła buddyjska. Popularne są też hinduizm (12,6%), islam (9,7%) i religia rzymskokatolicka (6,2%). Tamilowie to przeważnie hinduiści, ale są wśród nich także chrześcijanie i muzułmanie.Istnieją pewne kontrowersje dotyczące dat i miejsc z dziejów poszczególnych grup etnicznych. Zarówno Tamilowie, jak i Syngalezi uważają, że na wyspie pojawili się jako pierwsi. Syngalezi podkreślają, iż należą do „wyższej grupy etnicznej, zwanej Aryjczykami, która wywodzi się z północnych Indii”. Z kolei zdaniem ludności tamilskiej „Syngalezom brakuje rodowodu, a Tamilowie rządzili kiedyś całą Sri Lanką” – wyjaśnia Sasanka Perera w dokumencie Konflikt etniczny w Sri Lance: zarys historyczny i społeczno-polityczny, opublikowanym przez Bank Światowy w 2001 r.
Brytyjczycy również odcisnęli piętno na historii wyspy. Od roku 1796 okupowali Cejlon, a w 1815 pojmali Sri Wickramę Rajasinghę, króla królestwa Kandy. Tak oto Sri Lanka, znana wtedy jako Cejlon Brytyjski, trafiła w brytyjskie ręce, w których pozostawała aż do 1948 r.
W tym czasie Brytyjczycy zbudowali sieć kolejową i drogi, założyli rozległe plantacje kawy, drzew kauczukowych i herbaty. Potrzebowali siły roboczej do pracy na roli, sprowadzili więc tysiące tamilskich robotników z Indii.
Dziś na rozległych polach herbaty w środkowej części Sri Lanki, gdzie Thomas Lipton założył swoje herbaciane imperium, kobiety ostrożnie wybierają najzieleńsze liście i wkładają je do dużych toreb, które dźwigają na plecach. Tamilowie, sprowadzeni do pracy przez Anglików, znani są jako Tamilowie indyjscy. Wielu wróciło do ojczyzny po uzyskaniu niepodległości przez Indie.
Podczas swoich rządów Brytyjczycy chętnie zatrudniali Tamilów w służbie cywilnej. Gdy Sri Lanka stała się niepodległa, Syngalezi próbowali dyskryminować Tamilów za pomocą warunków zatrudnienia.
– Warto zrozumieć kolonialne korzenie konfliktu – przekonuje w wypowiedzi dla Outriders Rajesh Venugopal z LSE South Asia Centre, członek lankijskiego think tanku Verité Research. – Podobnie jak w Rwandzie lub Sudanie, rywalizacja i tożsamość etniczna ukształtowały się w okresie kolonialnym, często w odpowiedzi na szybkie przemiany społeczno-gospodarcze, edukacyjne i polityczne. W niektórych przypadkach mocarstwa kolonialne stworzyły i pogłębiły różnice między grupami etnicznymi – podsumowuje.
W połowie XX w. rozwijały się powody potencjalnego konfliktu, występujące już w poprzednich latach. Jedną z kwestii spornych był język. Kolejną – stanowiska publiczne.
Cejlon uniezależnił się od Brytyjczyków 4 lutego 1948 r. Nowy rząd zdecydował, że o ile w czasach kolonialnych Tamilowie, czyli najliczniejsza mniejszość etniczna w kraju, zajmowali najwyższe pozycje w służbie cywilnej, o tyle teraz kolej na społeczność syngaleską, stanowiącą większość populacji wyspy.
JĘZYK. Jedną z głównych decyzji nowego rządu była zmiana języka urzędowego z angielskiego na syngaleski. Zmianę wprowadziła w 1956 r. ustawa Sinhala Only Bill. – Osoby poszukujące pracy i mówiące po syngalesku miały nadzieję, że język pomoże w zdobyciu zatrudnienia, którego wcześniej im odmówiono – wyjaśnia Venugopal w wywiadzie dla Outriders. Dodaje, że decyzja o zmianie języka urzędowego spotkała się „z głębokim oburzeniem Tamilów, którzy chcieli, aby ich język był równy syngaleskiemu”. W latach 50. ok. 2/3 mieszkańców kraju mówiło po syngalesku, a 1/3 – po tamilsku.
PRACA W SEKTORZE PUBLICZNYM. Do podstawowych przyczyn konfliktu etnicznego na Cejlonie w latach 50. XX w. należała konkurencja o miejsca pracy w sektorze publicznym. – Syngalezi uważali, że Tamilowie są nadreprezentowani na stanowiskach publicznych od czasów kolonialnych, Tamilowie natomiast twierdzili, że Syngalezi wykorzystaliby polityczną dominację do faworyzowania swoich ludzi – wyjaśnia analityk Verité Research. – Problem narastał aż do lat 70. i odegrał ważną rolę w napięciach etnicznych i budowaniu konfliktu.
ZMIANY DEMOGRAFICZNE. Inne czynniki nie miały bezpośrednio nic wspólnego z konfliktem, ale wpłynęły na zmiany demograficzne, które przyczyniły się do wybuchu wojny. Z jednej strony była to bezpłatna edukacja, wprowadzona w 1945 r. i obowiązująca przez 15 lat (do 1960 r.). Prawie potroiła się wtedy liczba osób objętych systemem szkolnym. Z drugiej strony nastąpił wzrost średniej długości życia, gdyż Sri Lanka została światowym liderem w zwalczaniu malarii. – Połączony efekt bezpłatnej edukacji i wzrostu liczby ludności (pokolenie osób, które przeżyły malarię) po 1945 r. przyczynił się do wzrostu oczekiwań dobrze wykwalifikowanych osób, które nie mogły znaleźć pracy – tłumaczy Venugopal. I dodaje, że młodzi ludzie z biednych, wiejskich środowisk, którzy mieli możliwość odebrania edukacji szkolnej, szukali lepszych form zatrudnienia, co „stało się źródłem napięcia między Tamilami a Syngalezami”.
Velupillai Prabhakaran (1954–2009), lider organizacji bojowej Tygrysy Wyzwolenia Tamilskiego Ilamu, urodził się właśnie tutaj, w Valvettithurai, nadmorskim mieście w dystrykcie Dżafna.
10 lat po jego śmierci i 10 lat po zakończeniu konfliktu droga prowadząca do rodzinnego miasta Prabhakarana, między Dżafną a Point Pedro, i krajobraz wzdłuż jej poboczy prowokują do myślenia o istnieniu zła i dobra. Fale Oceanu Indyjskiego rozbijają się o fragment ściany zniszczonego domu na plaży. Słychać śpiew ptaków, pobliskie domy pokryte są materiałem z puszek i liśćmi bananowców. Gdzieś w cieniu chowają się psy, krowy przechodzą przez ulicę. Kobiety z kolczykami w nosach i długimi warkoczami przejeżdżają na rowerach. Na zaniedbanym cmentarzu można przeczytać tamilskie inskrypcje na nagrobkach. Trudno wyobrazić sobie bomby spadające na to miejsce otoczone przez palmy.
Prabhakaran, który w wieku 15 lat zrezygnował z nauki szkolnej, wstąpił do Tamilskiej Ligi Studentów (Tamil Manavar Peravai), organizacji studenckiej utworzonej w 1970 r. Domagała się ona prawa dla tamilskiej młodzieży do otwartej rekrutacji na studia. W 1973 r. część ligi wraz z Prabhakaranem oraz innym bojownikiem – Chetti Thanabalasingamem utworzyła Nowe Tamilskie Tygrysy (TNT). Organizacja postawiła na taktykę, zgodnie z którą cel uświęca środki. Pierwsza brutalna akcja TNT to nieudana próba zamachu na Alfreda Duraiappaha, burmistrza Dżafny. Członkowie Nowych Tamilskich Tygrysów podłożyli bombę na Duraiappah Sports Stadium w Dżafnie.
Od czasów kolonialnych językiem urzędowym był angielski, dzięki czemu osoby anglojęzyczne miały przewagę na rynku pracy. Tamilowie, mieszkający głównie na północy i wschodzie kraju, mimo że stanowili mniejszość etniczną, mieli dostęp do nauczycieli języka angielskiego w szkołach prowadzonych przez misjonarzy. Jak podano w raporcie Educational activities of American Missionaries in Jaffna (1796–1948), w 1911 r. w samej Dżafnie istniało 118 szkół założonych przez amerykańskich misjonarzy, którzy w ten sposób ewangelizowali mieszkańców wyspy.
„Aby wyrównać szanse, dostęp do wyższej edukacji oparto na kategorii etnicznej” – wyjaśnia Sasanka Perera w dokumencie Banku Światowego. Nowa polityka normalizacyjna z 1971 r. przewidywała przyjmowanie kandydatów na uniwersytet na podstawie kryterium językowego. Oznaczało to, że liczba miejsc przyznanych studentom mówiącym w danym języku lokalnym miała być proporcjonalna do liczby osób, które złożyły podanie w tym języku. Perera precyzuje, iż zaledwie dwa lata wcześniej (w latach 1969–1970) Tamilowie zajmowali 45% miejsc na kierunkach technicznych i medycznych oraz 35% miejsc na kierunkach ścisłych. W latach 1970–1975 reprezentacja Tamilów w naukach ścisłych spadła z 35,3% do 19%, a liczba studentów mówiących w języku syngaleskim gwałtownie wzrosła. W 1975 r. zajęli oni 78% miejsc na kierunkach ścisłych i 86% na kierunkach humanistycznych. W 1977 r. kryterium językowe zostało zniesione. Wprowadzono inne kryteria, związane z pochodzeniem z nizin społecznych lub z wybranych regionów kraju, czy też oparte na wcześniejszych sukcesach i zasługach.
Z czasem pojawiła się również romantyczna idea „pochodzenia Tamilów i Syngalezów od dwóch odrębnych cywilizacji, których przodkowie żyli ponad 2000 lat temu” – o czym można przeczytać na stronie Ilankai Tamil Sangam, Association of Tamils of Sri Lanka in the USA, w artykule z 2006 r.
Grecy nazywali tę wyspę Taprobana, Arabowie mówili o niej Serendib, a Europejczycy – Cejlon. Od 1972 r. jest Sri Lanką.
W 1976 r. Nowe Tamilskie Tygrysy przemianowano na Tygrysy Wyzwolenia Tamilskiego Ilamu. Słowo „Ilam” oznacza proponowane przez Tamilskie Tygrysy niepodległe państwo na północy i wschodzie Sri Lanki. Tamilska elita już wcześniej propagowała ideę samorządnego państwa. Kampanię na rzecz niepodległości Tamilów prowadził m.in. prawnik V. Navaratnam, uważany za pioniera „polityki tamilskiego Ilamu”, który w 1969 r. założył Tamil Self Rule Party.
Jednak LTTE wybrało ścieżkę przemocy. Znalazło wielu zwolenników wśród rozczarowanej tamilskiej młodzieży, „która była niezadowolona z polityki kolejnych rządów Sri Lanki, mającej na celu rozwiązanie różnych problemów społeczności tamilskiej w kraju”, jak podkreślono w dokumencie stałej misji Organizacji Narodów Zjednoczonych w Sri Lance. Wkrótce, dążąc w raz obranym kierunku, Tamilskie Tygrysy zaczęły atakować policję i wojsko.
Biblioteka Publiczna w Dżafnie. Grupa mężczyzn w różnym wieku czyta stare gazety, siedząc pod wentylatorami budynku, gdzie mieściła się kiedyś jedna z największych bibliotek w Azji. Pod jej dachem przechowywano ponad 97 tys. książek. W nocy 31 maja 1981 r. gazety i książki o dużej wartości historycznej – rękopisy zapisane na liściach palmowych czy cenne dla kultury tamilskiej dzieła literackie – spłonęły w pożarze spowodowanym przez tłum ludzi pochodzenia syngaleskiego. Cała akcja została zorganizowana po zamordowaniu dwóch syngaleskich policjantów podczas wiecu regionalnej partii, Tamilskiego Zjednoczonego Frontu Wyzwolenia (TULF).
Idea Ilamu, niezależnego państwa tamilskiego, zaczęła zyskiwać coraz więcej sympatyków. Zamieszki o podłożu antytamilskim tylko wzmogły poparcie. Do najpoważniejszych starć doszło po zabiciu przez Tamilskie Tygrysy 13 żołnierzy armii Sri Lanki 23 lipca 1983 r.
Po zamordowaniu żołnierzy zamieszki antytamilskie trwały w całym kraju, zwłaszcza w Kolombo. Zdjęcia z tamtych dni pokazują sceny pełne strachu, nienawiści i przemocy. Znana jest fotografia nagiego mężczyzny na podłodze dworca autobusowego Borella w Kolombo, wykonana przez Chandraguptę Amarasinghe, który pracował wówczas dla wydawanej przez Partię Komunistyczną gazety „Äththa”. Na zdjęciu przerażony nagi mężczyzna zakrywa głowę rękami, próbując zasłonić się przed atakującą go grupą młodych ludzi. Tłum podkładał ogień pod tamilskie domy i siedziby firm, bito niewinnych ludzi. Te dni nazywa się w Sri Lance Czarnym Lipcem. Oficjalnie zginęło 371 Tamilów, a nawet 100 tys. straciło dach nad głową – podaje Sciences Po.
Znany tamilski filmowiec Jude Ratnam, syn anglikańskiego księdza, miał pięć lat, kiedy w 1983 r. wybuchły zamieszki. Dom Ratnamów w Kolombo został spalony, dalsza rodzina zapewniła im schronienie. Mały Jude ukrywał się w łazience sąsiadów. Tamtej nocy bardzo się bał, a później strach towarzyszył mu przez wiele lat. Gdy wraz z rodziną opuścił Kolombo, uciekali starym czerwonym pociągiem. Udali się na wschód, do Madakalapuwy. Ta podróż jest wspomnieniem, do którego reżyser często wraca. Dlatego gdy postanowił nakręcić film o wojnie, chciał rozmawiać nie tylko o konflikcie, ale także o pociągach.
Jude Ratnam nakręcił w połowie biograficzny dokument Demony w raju, który składa się ze świadectw byłych rebeliantów. Chociaż filmowiec jest Tamilem, nie opowiada się po żadnej stronie, nie mówi, kto był dobry, a kto – zły. Pokazuje ból wszystkich uczestników konfliktu. Dlatego film nie zyskał powszechnego uznania. Ratnam jest pierwszym tamilskim reżyserem, który otwarcie skrytykował przemoc stosowaną przez Tamilskie Tygrysy.
– Zaczęli usprawiedliwiać każdy akt rewolucją – wyjaśnia w wywiadzie dla Outriders. – Widząc, w co zamieniła się wojna, możesz sobie tylko życzyć, aby wkrótce się skończyła. Nad materiałem filmowym pracował 10 lat. – Ze względów bezpieczeństwa moja matka prawdopodobnie trochę się o mnie martwiła, ale nikt z rodziny nie kazał mi przestać pracować. To było trudne, ale powiedziałbym, że również konieczne. Trzeba było zrozumieć to, co się działo – mówi reżyser.
Trzy i pół dekady później Ratnam wystąpił w wywiadzie razem ze swoim synem, nieco starszym niż on z czasów ucieczki z Kolombo. Chłopiec, dość rozkojarzony, czeka na ojca. Siedzi wygodnie w fotelu, czyta książkę i pije sok. Obaj Ratnamowie są do siebie bardzo podobni. Patrząc na chłopca, łatwo sobie wyobrazić małego Jude’a ukrytego w łazience. „Mam wrażenie, że w moim życiu strach był pewną stałą wartością. Zacząłem się bać, gdy miałem pięć lat. I trwało to aż do momentu, gdy urodziło mi się dziecko” – wspomina filmowiec. Pamięta, jak wiele lat temu matka poprosiła, aby nie mówił w języku tamilskim: „To wtedy, jeszcze jako dziecko, po raz pierwszy poczułem, że coś jest nie tak z używaniem mojego języka. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego tak jest”.
Paradoksalnie film Demony w raju, który miał światową premierę w Cannes w 2018 r. i został uznany za najlepszy dokument podczas Asia-Pacific Film Festival 2018, nie trafi do Sri Lanki. W ubiegłym roku został usunięty z pokazu na Jaffna International Cinema Festival. – Wciąż istnieją sprawy, o których ludzie nie chcą słyszeć – podsumowuje Ratnam.
Granice istnieją na wszystkich skonfliktowanych terytoriach. W Sri Lance granicą była droga. To ona dzieliła kraj – autostrada A9, biegnąca z centrum kraju, z Kandy, na północ, do Dżafny. W latach 1984–2001 niektóre odcinki znajdowały się od czasu do czasu pod kontrolą LTTE. W 2001 r. droga została ponownie otwarta, aż do Kilinochchi.
Dzisiaj autostrada A9 to podróż do przeszłości pełnej zniszczeń, ale zarazem do teraźniejszości, która się odradza. Teraz wszystko rośnie w siłę. Nowe domy i domy zrujnowane, noszące ślady po uderzeniach kul, które wyglądają jak blizny. Nowe, niewielkie firmy. Wszystko pod ścisłym nadzorem. Jeszcze kilka lat temu cudzoziemcy nie mogli się tutaj poruszać. Dotyczyło to również pracowników organizacji humanitarnych i dziennikarzy. Wojsko nadal kontroluje część małych restauracji i sklepów po drugiej stronie ulicy.
© OpenStreetMap contributors
Tamilskie Tygrysy nie wymyśliły ataków samobójczych, ale opracowały nowe metody. Ataki samobójcze były wcześniej wykorzystywane przez rosyjskich rewolucjonistów i japońskich pilotów kamikaze, podczas izraelskiej okupacji Libanu w latach 80. czy w Palestynie (od kwietnia 1994 r.). Tamilskie Tygrysy upowszechniły pas samobójcy, który będzie później używany przez grupy terrorystyczne w innych krajach. FBI w artykule opublikowanym w 2008 r. twierdzi, że Tamilskie Tygrysy wymyśliły pas samobójcy. Część badaczy, np. Iain Overton, z którym wywiad przeprowadziło Outriders, uważają, że chińskie wojsko używało pasa samobójcy już w latach 30. XX wieku przeciwko Rosjanom i Japończykom. Tak czy inaczej, Tamilskie Tygrysy udoskonaliły taktykę samobójczą, która „zainspirowała siatki terrorystyczne na całym świecie, w tym Al-Ka’idę w Iraku”, wyjaśnia FBI.
W jaki sposób świecka partyzantka przekonała setki Tamilów, aby popełniali samobójstwa bez obietnicy nagrody wiecznej, czyli znalezienia się w raju? – Przywódca Tamilskich Tygrysów, Prabhakaran, był tak potężny, że ludzie składali wnioski o dokonanie zamachu samobójczego – tłumaczy w wywiadzie dla Outriders Iain Overton, dziennikarz, autor książki Cena raju. Jak zamachowiec samobójca ukształtował współczesny wiek i dyrektor Action on Armed Violence, stowarzyszenia zajmującego się badaniami i rzecznictwem związanymi z bronią.
Overton wyjaśnia, że kult osobowości stworzony przez lidera Tamilskich Tygrysów odegrał tu fundamentalną rolę. Ludzie pisali do Prabhakarana listy, aby dołączyć do Czarnych Tygrysów, co było tożsame ze złożeniem wniosku o pójście na śmierć. – Dynamika grupy sprawiła, że pomysł bycia zamachowcem samobójcą stał się niesamowicie atrakcyjny, i to samo obserwujemy teraz w przypadku IS” – kontynuuje dziennikarz. Ponadto Sri Lanka, podobnie jak Japonia, ma tradycyjnie bardzo wysoki wskaźnik samobójstw, ponieważ „pojęcie samobójstwa nie jest postrzegane jako problem moralny, w przeciwieństwie do krajów katolickich”. Dodatkowo „życie wielu Tamilów było tak trudne, że dla niektórych śmierć była lepszym rozwiązaniem” – wyjaśnia Overton.
Pierwszy samobójczy atak LTTE miał miejsce 5 lipca 1987 r. Ciężarówka wypełniona materiałami wybuchowymi uderzyła w koszary armii w Sri Lance. Zginęło 55 żołnierzy. Ataki samobójcze były przeprowadzane przez Czarne Tygrysy. W sumie LTTE dokonało 137 podobnych zamachów.
Indie, sąsiad Sri Lanki, szczególnie odczuwały skutki wojny. 29 lipca 1987 r. premier Indii Rajiv Gandhi i prezydent Sri Lanki Junius Richard Jayewardene podpisali w Kolombo porozumienie pokojowe, mające zakończyć konflikt. Na terenach zajętych przez Tygrysy zamierzano przywrócić władzę rządu Sri Lanki, lankijskie wojska miały się wycofać z terenów na północy, a Tamilskie Tygrysy – złożyć broń. Dodano również 13. poprawkę do konstytucji, zgodnie z którą rząd Sri Lanki zgodził się przekazać część władzy tamilskim prowincjom, a języki tamilski i syngaleski uznano za oficjalne.
Porozumienie przewidywało ponadto, że indyjskie siły stabilizacyjne (IPKF) zostaną wysłane na północ i wschód Sri Lanki. Problem polegał na tym, że jeden z głównych uczestników konfliktu, LTTE, nie uczestniczył w spotkaniu związanym z podpisaniem porozumienia. W efekcie w ciągu następnych lat zginęło w Sri Lance ponad 1000 żołnierzy indyjskich.
4 sierpnia 1987 r. w świątyni Suthumalai Amman w mieście Suthumalai, w dystrykcie Dżafna, przywódca LTTE Velupillai Prabhakaran wygłosił swoje pierwsze publiczne przemówienie. Mówił w języku tamilskim. Stwierdził, że porozumienie między Sri Lanką a Indiami nie zapewni trwałego pokoju. Jedynie odrębna tamilska ojczyzna może to zagwarantować. „Kochamy Indie. Kochamy mieszkańców Indii. Nie ma mowy o rozmieszczeniu broni przeciwko indyjskim żołnierzom” – podkreślił.
W 1987 r. indyjska gazeta „Frontline” opublikowała wywiad, w którym przywódcę Tygrysów zapytano o umowę między Indiami a Sri Lanką. Prabhakaran odpowiedział, że sprzeciwia się referendum ustalonemu w umowie: „To nie jest kwestia połączenia części północnej z częścią wschodnią. To nasza ojczyzna”. Wódz Tamilskich Tygrysów wydawał się przewidywać swoją śmierć, która nastąpiła 12 lat później: „Lepiej jest walczyć i zginąć, niż złożyć broń w niepewnej sytuacji i poddać się eksterminacji na masową skalę!”.
Kobiety odegrały ważną rolę w organizacji LTTE. Szacuje się, że stanowiły 15–30% sił partyzantki (zgodnie z artykułem Trybiki w maszynie? Kobiety w siłach Tamilskich Tygrysów autorstwa Mirandy Alison, opublikowanym podczas wojny w 2003 r. przez Uniwersytet Sussex). Według badań Alison wiele kobiet służyło w siłach morskich LTTE oraz w oddziale samobójców. Członkinie specjalnej kobiecej sekcji LTTE (Women Front of the Liberation Tigers), założonej w 1983 r., walczyły po raz pierwszy w roku 1986. Pierwszy obóz treningowy dla kobiet zorganizowano zaś w październiku 1987 r. w Dżafnie.
Obecność indyjskich sił stabilizacyjnych na północy Sri Lanki niepokoiła Tamilskie Tygrysy, których opór był mierzony przelaną krwią. 21 maja 1991 r. były premier Indii Rajiv Gandhi brał udział w kampanii w Sriperumbudur w stanie Tamil Nadu (południowe Indie). Podróżował samochodem, ale postanowił pieszo pokonać ostatnie metry do miejsca wygłoszenia przemowy – chciał przywitać się z publicznością. Gdy zbliżał się do dzieci i dorosłych, pewna kobieta ukryła się w tłumie i uruchomiła pas samobójcy. Nazywała się Thenmozhi Rajaratnam (pseud. Danhu) i walczyła dla LTTE. Kamera lokalnego dziennikarza, który zginął w ataku, uchwyciła moment tragedii.
Ogromny pomnik War Hero Memorial na Elephant Pass obok bazy wojskowej postawiono w hołdzie żołnierzom Sri Lanki, którzy polegli podczas wojny. Tę stronę drogi monitorują załogi kilku punktów kontrolnych, sprawdzające pasażerów autobusów. Dawniej Holendrzy eksportowali stąd słonie do Indii, później rozegrały się tutaj niektóre z najważniejszych bitew wojny domowej.
Elephant Pass miał strategiczne znaczenie, ponieważ łączy północną część kraju, znaną jako Wanni (lub Vanni), z półwyspem. Wanni to stała część lądu Prowincji Północnej Sri Lanki, która obejmuje dystrykty Mannar, Mullaitivu, Wawuniya i część Kilinochchi. Przejęcie kontroli nad Elephant Pass ułatwiło LTTE swobodne przemieszczanie się między kontynentem a półwyspem. Był to także ważny węzeł transportowy, przez który przebiegały autostrada A9, droga Dżafna–Kandy i linia kolejowa. W lipcu 1991 r. armie LTTE i Sri Lanki walczyły o kontrolę nad położoną tam bazą wojskową. Bitwa, nazywana „matką wszystkich bitew”, była najbrutalniejszą z dotychczasowych konfrontacji obu armii. Trwała wiele dni, a obie strony straciły setki żołnierzy. 9 sierpnia 1991 r. LTTE postanowiło wykonać taktyczny odwrót.
Ataki Tamilskich Tygrysów były częste i krwawe, skierowane głównie przeciwko wysokim urzędnikom politycznym i wojskowym, ale też cywilom. 1 maja 1993 r., podczas marszu pierwszomajowego w Kolombo na Armour Street, zamachowiec samobójca zabił prezydenta kraju – Ranasinghe Premadasę. Terrorysta zostawił rower nieopodal pojazdu prezydenta, podszedł bliżej i wysadził się w powietrze, zabijając siebie, głowę państwa i kilka innych osób.
„Byłam w kuchni i usłyszałam eksplozję” – opowiada starsza kobieta o wydarzeniach w kościele św. Piotra i Pawła w Navaly, ok. 8 km od Dżafny. „Wiele osób zginęło” – dodaje. „To było w 1995 r.” – przypomina sobie młody mężczyzna, który jej towarzyszy. „Cała fasada budynku została zniszczona” – relacjonuje kolejny sąsiad. Atak wywołał falę kontrowersji, ponieważ rząd ostrzegał cywilów, aby podczas bombardowań chronili się w miejscach kultu. W Navaly zginęło ok. 100 osób.
W sercu sektora finansowego Kolombo miał miejsce jeden z najtragiczniejszych zamachów bombowych przeprowadzonych przez Tamilskie Tygrysy. W budynku Banku Centralnego zginęło 90 osób.
Podczas wiecu wyborczego LTTE próbowało zabić Chandrikę Kumaratungę, pierwszą i jedyną dotąd kobietę na stanowisku prezydenta Sri Lanki (1994–2005). Chandrika została wychowana w rodzinie z tradycjami politycznymi. Jej matka Sirimavo Bandaranaike w 1956 r. przeszła do historii jako pierwsza kobieta na stanowisku premiera we współczesnych dziejach świata. Ojciec Chandriki – S.W.R.D. Bandaranaike został mianowany premierem wyspy w 1956 r. i przeprowadził kilka lewicowych reform. W roku 1959 został zabity przez buddyjskiego mnicha prawdopodobnie za podpisanie umowy, która miała zapewnić Tamilom większą autonomię.
Polna dróżka obok większej A35, prowadząca w pobliżu wybrzeża do bazy morskiej LTTE między Valayanmadam a Mullivaikkal. Tutaj Tamilskie Tygrysy budowały okręty podwodne. Im silniejsza stawała się partyzantka, tym bardziej rozbudowywała się tamilska artyleria. Powstały nawet oddziały marynarki Tygrysów, zwane Morskimi Tygrysami. Dysponowały szerokim arsenałem broni, nurkami, łodziami podwodnymi oraz łodziami pełnymi materiałów wybuchowych, służącymi do ataków samobójczych. Do niedawna można było odwiedzać tę bazę morską – swoiste muzeum kreatywności LTTE, które budowało okręty podwodne domowymi sposobami.
Morskie Tygrysy odegrały istotną rolę w drugiej bitwie o Elephant Pass, która miała miejsce w kwietniu 2000 r. i zakończyła się zwycięstwem Tamilskich Tygrysów. Po przeprowadzeniu desantu bojownikom udało się zdobyć bazę wojskową. 23 kwietnia 2000 r. LTTE zorganizowało oficjalną ceremonię i zawiesiło na maszcie bazy flagę Ilamu – tygrysa na czerwonym tle, otoczonego pociskami z karabinu. Po raz pierwszy podczas wojny teren Elephant Pass znalazł się pod kontrolą Tygrysów.
Rok później, w kwietniu 2001 r., korespondentka brytyjskiej gazety „Sunday Times” Marie Colvin, która relacjonowała konflikt na Cejlonie, została ranna w pobliżu miasta Wawuniya, na granicy z terytorium LTTE, wskutek czego straciła wzrok w lewym oku. 11 lat później zginęła w Syrii, zabita przez siły syryjskie.
W 2000 r. rząd Sri Lanki oraz LTTE zaprosiły Norwegię do objęcia roli neutralnego pośrednika w procesie pokojowym. Utworzono cywilną skandynawską delegację obserwacyjną – Sri Lanka Monitoring Mission (SLMM).
W 2002 r. udało się doprowadzić do zawieszenia broni między Tamilskimi Tygrysami a rządem Sri Lanki. Po porozumieniu LTTE otworzyło kluczową autostradę A9, rozpoczęły się również komercyjne loty do Dżafny. Rozmowy zostały jednak zerwane w 2003 r. Tamilskie Tygrysy ogłosiły wtedy swoją propozycję pokojową – dotyczyła ona powstania „wewnętrznego ośrodka władzy samorządowej” na północy i wschodzie wyspy, który byłby w pełni kontrolowany przez LTTE.
Były norweski wysłannik pokojowy do Sri Lanki Erik Solheim wspomina w rozmowie z Outriders tajne spotkania z Prabhakaranem, przywódcą Tygrysów, oraz możliwe przyczyny niepowodzenia negocjacji. Opowiada, że pierwsze kontakty miały miejsce dwa lata wcześniej, niż uważa opinia publiczna. – Rozpoczęliśmy prace w 1998 r., ale działania podczas pierwszych dwóch lat były całkowicie, ale to całkowicie tajne. W Sri Lance były dwie poinformowane o tym osoby: prezydent oraz minister spraw zagranicznych Lakshman Kadirgamar. Nawet ówczesny premier nic nie wiedział – mówi Solheim.
Norweg wyjaśnia, że negocjacje przestały być tajemnicą, gdy prezydent Chandrika Kumaratunga przeżyła zamach terrorystyczny zorganizowany przez LTTE w grudniu 1999 r. Postanowiła wtedy ujawnić rozmowy z Tamilskimi Tygrysami, aby pozwolić ich politycznemu strategowi Antonowi Balasinghamowi opuścić wyspę w celu podjęcia pilnego leczenia za granicą. – Balasingham chorował na cukrzycę – dodaje Solheim.
Norweski wysłannik po raz pierwszy spotkał się z przywódcą Tygrysów w 2000 r. na północy kraju, w Dżafnie. – Podczas całkowicie tajnej operacji polecieliśmy do północnej Sri Lanki, ale nikt o tym nie wiedział, ani Tamilskie Tygrysy, ani armia, więc lecieliśmy bardzo nisko, tuż nad górami – mówi Solheim. Uczestnikom rozmów towarzyszył tłumacz, przewieziony helikopterem. – Łatwo można było się porozumieć z przywódcą Tygrysów, a kiedy coś obiecał, zawsze było to realizowane. Na przykład jeżeli mówił, że przestanie zabijać ludzi, to przestawał zabijać ludzi, więc wszystko było tutaj w porządku. Można było ufać jego słowom, a nie zawsze tak jest w Kolombo. Zarazem jednak trudno było nam, obcokrajowcom, zrozumieć, dlaczego tak wielu Tamilów widzi w nim półboga – dodaje.
26 grudnia 2004 r. w wyniku trzęsienia ziemi z epicentrum na Sumatrze w Indonezji powstało najgroźniejsze tsunami w historii. Zginęło 226 tys. osób w 14 krajach. Jednym z najbardziej poszkodowanych państw była – obok Indonezji – Sri Lanka, gdzie zginęło ok. 35 tys. ludzi, a tysiące domów zniknęły z powierzchni ziemi. Wiele osób zginęło w Indiach i Tajlandii, straty materialne także były tam ogromne. Fala okazała się tak duża, że dotarła nawet do wschodniego wybrzeża Afryki. Ofiary śmiertelne odnotowano w Somalii i Tanzanii. Na południu Sri Lanki niektóre miasta po prostu przestały istnieć.
– Siła wody uniosła mnie do korony drzewa kokosowego i tam się na chwilę zatrzymałem – wspomina właściciel rodzinnej restauracji w Talalli, 9 km od Matary. To jedno z miast, które ucierpiały najbardziej. – Wszystko, co tu widzisz, jest nowe – dodaje mężczyzna, wskazując na swoją restaurację.
Problemy z dystrybucją pomocy w kraju będącym w stanie wojny czyniły sytuację szczególnie trudną. Po katastrofie niektóre media informowały, że obszary kontrolowane przez LTTE nie otrzymały wsparcia, a rebelianci nie pozwolili działać zagranicznym agencjom humanitarnym. Po zorganizowaniu panelu koordynującego operacje humanitarne w 2005 r. obie strony zaczęły wspólną pracę nad dystrybucją pomocy, jak podał Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR). Wydawało się, że tsunami prowadzi do „tymczasowego zbliżenia się grup etnicznych”, jak pisała agencja Inter Press Service. Jednak według Agencji Reutera było to tylko złudzenie, a Tamilskie Tygrysy wykorzystały kataklizm jako „okazję do ponownego uzbrojenia”.
Zaledwie kilka miesięcy po trzęsieniu ziemi i tsunami Tamilskie Tygrysy dały jasno do zrozumienia, że porozumienie pokojowe nie zdało egzaminu. Minister spraw zagranicznych Lakshman Kadirgamar, polityk pochodzenia tamilskiego, który otwarcie potępił działania LTTE, został kilkakrotnie trafiony przez snajpera, gdy opuszczał basen w swoim domu w Kolombo.
Kilka prób wznowienia rozmów w lutym i październiku 2006 r. zakończyło się niepowodzeniem. LTTE oficjalnie zawiesiło rozmowy pokojowe na czas nieokreślony.
Po wielu rozmowach negocjacje z udziałem delegacji norweskiej zakończyły się niepowodzeniem. Solheim widzi dwie przyczyny takiego obrotu spraw. Po pierwsze, istniał tylko jeden potencjalny punkt wyjścia do negocjacji – stworzenie państwa federalnego na Cejlonie. – Władze Sri Lanki przeciwstawiały się powstaniu odrębnego państwa Tamilów na północy” – podkreśla negocjator. Po drugie: – Życie polityczne w Sri Lance zostało całkowicie podzielone przez dwie największe partie. Prezydent i premier, jak nigdy wcześniej, należeli do różnych partii, które spędzały więcej czasu, walcząc o pozycję i stanowiska w Kolombo, niż podejmując decyzje dotyczące głównych problemów kraju – mówi Solheim.
Lokalna prasa publikowała przypuszczenia, jakoby w trakcie negocjacji Solheim wymieniał się prezentami z LTTE.
– Nie było absolutnie żadnych prezentów dla nikogo. Jedyną kontrowersyjną kwestią było to, że Norwegia pomagała w organizacji sprzętu komunikacyjnego dla Tamilskich Tygrysów. Rząd Sri Lanki zgadzał się na to, ponieważ komunikacja była niezbędna – zapewnia Norweg.
W 2008 r. rząd Sri Lanki uznał zawieszenie broni za nieobowiązujące. Skandynawska delegacja opuściła kraj, a rząd rozpoczął masową ofensywę. Konflikt zakończył się rok później – w wyniku działań zbrojnych, a nie dyplomatycznych.
Były norweski negocjator uważa za „mało prawdopodobne”, aby ktoś stanął przed sądem za czyny popełnione podczas konfliktu, „ponieważ nigdy nie miało to miejsca po wojnie”. Uważa też, że „bardziej prawdopodobne jest osiągnięcie czegoś ważnego dla ofiar konfliktu”. Zdaniem Solheima do wypracowania trwałego pokoju potrzebne są trzy kroki: „Po pierwsze, udostępnić ludziom informacje o tym, co stało się z ich bliskimi. Po drugie, rozwiązać główne problemy na Cejlonie, co oznacza stworzenie państwa sprawiedliwego dla wszystkich grup etnicznych. Po trzecie, dążyć do rozwoju wszystkich grup społecznych”.
Ostatnie miesiące wojny były szczególnie krwawe, a niewiele o nich dotąd napisano.
Kilinochchi było przez dziesięciolecia kwaterą administracyjną i wojskową LTTE. 2 stycznia 2009 r. prezydent Sri Lanki Mahinda Rajapaksa ogłosił, że ta nieformalna stolica Tamilskich Tygrysów została zdobyta. Partyzantom jako centrum dowodzenia zostało tylko Mullaitivu.
Ostatnia bitwa o Elephant Pass odbyła się 9 stycznia 2009 r. Siły zbrojne Sri Lanki odbiły strategiczną bazę z rąk Tamilów.
Mullaitivu, położone na północno-wschodnim wybrzeżu wyspy, gdzie główną bazę miało LTTE, stało się sceną jednej z najkrwawszych bitew końca wojny.
25 stycznia 2009 r. wojska Sri Lanki zajęły miasto, a generał Sarath Fonseka ogłosił, że w 95% wojna właśnie się zakończyła. Siły Tamilów wycofały się na umocnione, dobrze przygotowane obszary w dżungli, „zabierając ze sobą wielu cywilów”, jak podało Human Rights Watch.
W 2009 r. armia Sri Lanki kontynuowała marsz na północ. Tysiące cywilów opuszczały strefę działań wojennych. 20 kwietnia 2009 r. Sri Lanka dała LTTE 24 godz. na poddanie się. Według Agencji Reutera 115 tys. ludzi uciekło ze swoich domów w ciągu zaledwie tygodnia.
„Ogromne wysiedlenia w kwietniu i maju stworzyły poważne wyzwania, należało bowiem zaspokoić potrzeby ponad 280 tys. osób zakwaterowanych tymczasowo w 42 miejscach” – informował UNHCR. Według Amnesty International cywile miesiącami byli pozbawieni schronienia, odpowiednich warunków sanitarnych, opieki medycznej, brakowało im żywności oraz dostępu do pomocy humanitarnej.
– Ludzie desperacko chcieli wrócić do swoich wiosek, ponieważ wojsko zrabowało cały ich dobytek. Musieli zacząć życie od zera – mówi ojciec A.J. Javis, 53-letni ksiądz chrześcijański, który pełnił funkcję dyrektora Caritas w Dżafnie w 2009 r., kiedy wojna się skończyła. – Wiele osób osiedliło się na wsiach, mieliśmy więc ogrom pracy do wykonania – dodaje. W latach „zabijania i zniszczenia” w Dżafnie ksiądz musiał pożegnać się z wieloma ludźmi, m.in. dalszymi krewnymi, córką ciotki i bratem przyrodnim, którzy zginęli w wyniku wybuchu bomby. Przypomina, że kapłani byli z ludźmi podczas wojny, udzielali im wsparcia w obliczu ponoszonych strat. – Wielu ludzi, zwłaszcza rodziców osób zaginionych, nas odwiedzało – mówi duchowny.
Gdy wielebny wspomina o 10 latach, które minęły od zakończenia wojny, na kościele nad brzegiem morza w Point Pedro trzepocze czarna flaga. Dwóch rybaków rozplątuje sieci. Ojciec Javis przyjmuje Outriders zaledwie kilka dni po skoordynowanych atakach na lankijskie kościoły i hotele w Niedzielę Wielkanocną 2019 r., w których zginęło ponad 250 osób. Ataki, choć nie mają nic wspólnego z historią Tamilskich Tygrysów, przypominają o minionych koszmarach. Otworzyły stare rany wśród mniejszości w tym buddyjskim kraju.
– My, społeczność tamilska, wciąż czekamy na prawdziwy pokój i prawa człowieka – zapewnia ksiądz zapewnia. Jego zdaniem „wiele nieodpowiednich zjawisk i nawyków pojawiło się w społeczeństwie, a większość syngaleska, szczególnie politycy, celowo wyrządza wiele szkód naszej społeczności tamilskiej przez wprowadzanie swoich tajnych planów”. – Jestem głęboko przekonany, że nie ma pokoju bez sprawiedliwości – podsumowuje ojciec A.J. Javis.
Po miesiącach krwawych bitew prezydent Sri Lanki Mahinda Rajapaksa wygłosił 21 maja 2009 r. przemowę w parlamencie. Zaznaczył, że kraj został „wyzwolony” z terroryzmu: armia przejęła kontrolę nad całą wyspą i zabiła przywódcę LTTE. 25 maja Tamilskie Tygrysy potwierdziły śmierć Velupillaia Prabhakarana.
Po 26 bolesnych latach konfliktu (1983–2009), podczas którego zginęło od 80 do 100 tys. ludzi, po zabójstwach premiera Indii Rajiva Gandhiego (w 1991 r.) i prezydenta Sri Lanki Ranasinghe Premadasy (w 1993 r.) upadła ambicja stworzenia niezależnego państwa Ilamu. Na nic zdała się flaga z dumnym tygrysem, której bronili wyszkoleni i świetnie zorganizowani partyzanci, wynalazcy pasa samobójcy i projektanci okrętów podwodnych. „Zwycięstwo rządu nastąpiło jednak kosztem poważnego naruszenia prawa wojennego przez obie strony” – podkreśla Human Rights Watch.
Kontrowersyjne zdjęcia pokazane w filmie dokumentalnym No Fire Zone Calluma Macrae sugerują, że 12-letni syn Prabhakarana – Charles Antony (nosił imię ku czci oddanego wojownika LTTE) również został zabity. Na zdjęciach pojawia się dziecko przebywające pod opieką żołnierzy wojsk Sri Lanki. Chwilę potem zdjęcia pokazują ciało chłopca, który został zabity kilkoma strzałami z karabinu. To sprzeczne z wersją władz – według nich syn Prabhakarana zginął w ogniu krzyżowym. Materiał filmowy pokazuje niepokojące dowody tortur i zbrodni wojennych, odnotowane zarówno przez ofiary, jak i przez sprawców. Organizacja Narodów Zjednoczonych uważa, że co najmniej 40 tys. cywilów „mogło zostać zabitych w ostatnich tygodniach walki”.
W 2011 r. ONZ poinformowała w raporcie o „wiarygodnych zarzutach”, zgodnie z którymi w ostatnich miesiącach konfliktu w 2009 r. zginęło dziesiątki tysięcy cywilów. Zarówno siły rządowe Sri Lanki, jak i Tamilskie Tygrysy naruszyły prawo międzynarodowe i popełniały zbrodnie wojenne.
Ponadto w ciągu 26 lat konfliktu i po zakończeniu wojny tysiące Tamilów zmuszono do opuszczenia domów w Sri Lance. Spotkało to także V.S., 30-letnią dziś kobietę, która wraz z rodzicami przeprowadziła się do Australii, gdy jeszcze była dzieckiem. – Najsmutniejsze jest dla mnie to, że nigdy nie będę mogła wrócić i czuć się bezpiecznie na Cejlonie. Dlatego że jestem Tamilką – mówi. Co myśli teraz o swoim kraju? – Mój kraj to Australia. A jeśli miałabym mówić o swoim kraju urodzenia, to na północy wyspy, tam gdzie leżą ziemie Tamilów, przebywają okupacyjne wojska Sri Lanki. Przyszłość? – Nie wierzę, że odpowiedzialny jest tylko jeden rząd lub reżim. Pojawiają się kolejne rządy, a sposób myślenia w tym kraju się nie zmienia. To naród syngalesko-buddyjski – mówi V.S. Uważa, że „prawdziwy pokój można osiągnąć tylko dzięki sprawiedliwości” i że „Sri Lanka musi zaakceptować swoje błędy z przeszłości i podjąć działania, aby poradzić sobie z przytłaczającym smutkiem i cierpieniem ludzi”.
Dzięki projektowi mapowania i archiwizowania konfliktu w Sri Lance, przeprowadzonemu przez Public Interest Advocacy Center (PIAC) w Australii, udało się dokonać przeglądu informacji z ponad 60 źródeł na temat naruszeń praw człowieka w Sri Lance w latach 1983–2009 oraz umieścić zgromadzone wiadomości w bazie danych i w specjalnym raporcie. Baza zawiera ponad 4 tys. przykładów okrucieństw i ujawnia kluczowe wzorce naruszeń w każdym okresie wojny. Są to naloty na syngaleskie wioski, ataki na tamilskich cywilów, przemoc między muzułmanami a Tamilami, zamachy bombowe, ataki samobójcze, porzucone ciała. „Ciała często pozostawiano w miejscach publicznych, zwłaszcza na południu i zachodzie kraju” – wyjaśniono w raporcie.
„Przetwarzanie i analizowanie tych informacji ma kluczowe znaczenie dla stworzenia zrównoważonego, dokładnego i kompleksowego obrazu konfliktu, który to obraz przyczyni się do pojednania, zamiast wzmacniać selektywne lub stronnicze narracje” – tłumaczy Daniela Gavshon, dyrektor projektu PIAC.
Dokładna liczba osób, które umarły w czasie wojny, również nie jest znana. Tysiące kilometrów od Sri Lanki, w San Francisco w Kalifornii, pewien specjalista korzysta z uczenia maszynowego, aby wykrywać przykłady łamania praw człowieka. Dr Patrick Ball pracuje obecnie nad projektem „Counting the Dead” w Sri Lance. Korzystał już ze swojej wiedzy z zakresu statystyki, aby znaleźć ludzi zaginionych przed 28 laty w Salwadorze. Pracował przy podobnych projektach w Gwatemali, Kosowie, Kolumbii, Peru i Timorze Wschodnim. W rozmowie z Outriders Ball wyjaśnia, że wraz z lokalnymi partnerami zbiera informacje na Cejlonie, a później „wykorzystuje matematykę do znalezienia pewnych wzorów”. Używając statystyk do analizy danych na temat wojny domowej w Gwatemali, stwierdził przykładowo, iż ludność tubylcza w pewnym regionie kraju była osiem razy bardziej narażona na śmierć. A to sugerowało ludobójstwo.
Dzisiaj, 10 lat po zakończeniu wojny na Cejlonie, nadal nikt nie wie, ile osób zginęło podczas trwającego 26 lat konfliktu.
W październiku 2015 r. Rada Praw Człowieka ONZ przyjęła rezolucję 30/1, zatytułowaną Promowanie pojednania, rozliczenia się i praw człowieka w Sri Lance, a lankijski rząd formalnie zobowiązał się do wprowadzenia mechanizmów wymiaru sprawiedliwości okresu przejściowego. Sprawiedliwość okresu przejściowego składa się z mechanizmów zarówno sądowych, jak i pozasądowych, które mają na celu rozwiązanie problemu poważnych i systematycznych naruszeń praw człowieka po okresach konfliktu w danym kraju. Według Międzynarodowego Centrum Sprawiedliwości Okresu Przejściowego najczęściej wymienianymi przykładami działania tego prawa są Chile, Argentyna i Republika Południowej Afryki.
W 2018 r. został powołany Urząd ds. Osób Zaginionych (OMP), którego celem jest – jak informuje strona internetowa urzędu – „zbadanie zaginięć i uprowadzeń osób oraz zapewnienie rozliczenia i ustalenia odpowiedzialności za zaginięcia”.
Według Amnesty International Sri Lanka jest drugim co do liczby zaginięć ludzi krajem na świecie: „Od 60 do 100 tys. prawdopodobnych zaginięć od późnych lat 80. nie zostało jeszcze wyjaśnionych”. Tylko w Syrii liczba ta jest większa.
Od zakończenia konfliktu w 2009 r. wciąż pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi.
Najgorzej jest nie wiedzieć. Nie wiedzieć, czy bliscy nadal tu są, czy umarli. A jeżeli ich nie ma, to jak odeszli? I gdzie są ich ciała? Najgorzej jest przeżywać na przemian udrękę i nadzieję, że jeszcze się kogoś zobaczy. Myśleć, że nie powinno się zamykać drzwi, że trzeba je stale obserwować. Przecież gdy się otworzą, może wejść on albo ona. W Sri Lance tysiące ludzi czeka na pożegnanie z zaginionymi.
– Dla osób, które nie mają informacji o losie i miejscu pobytu swoich bliskich, konflikt nigdy się nie kończy – tłumaczy rzeczniczka Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK) w biurze w Kolombo. – Opowiadamy się za podjęciem szeroko zakrojonych działań, aby rodziny zaginionych dowiedziały się o losie i miejscu pobytu krewnych – dodaje.
MKCK wprowadza w całym kraju plan wsparcia o nazwie „program towarzyszący”, aby pomóc rodzinom zaginionych, które muszą zmagać się ze stratą bliskich. Ludziom takim jak 58-letni Jeyanayaky, który widząc nieznajomą kobietę, szuka w rysach jej twarzy podobieństwa do zaginionej córki. Albo jak Ranjinithevi – ona wciąż wierzy w powrót męża.
W 2014 r. MKCK przeprowadził badanie „Ocena potrzeb rodzin” (FNA), aby zrozumieć tych, którzy czekają na zaginionych. – Wyniki wskazały pięć typowych potrzeb większości oczekujących osób – wyjaśnia Arundathi Abeypala, psycholog pracująca przy programie towarzyszącym w Sri Lance. Pierwszą potrzebą jest wiedza, co stało się z zaginionym. Drugą – potrzeba psychospołeczna, trzecią – potrzeba ekonomiczna, „ponieważ zaginiony często był żywicielem rodziny”. Na miejscu czwartym znalazła się potrzeba prawna i administracyjna, a na piątym – potrzeba sprawiedliwości. Właśnie na podstawie tych wyników został opracowany program towarzyszący.
Program jest prowadzony przez tzw. akompaniatorów. – Oni są jak przyjaciel, który przez sześć miesięcy pomaga we wszystkich potrzebach społecznych, medycznych, prawnych i administracyjnych – tłumaczy Abeypala. – Prowadzimy konkretną interwencję psychospołeczną. Mamy grupy wsparcia i sesje indywidualne – dodaje. Ponadto MKCK proponuje wsparcie mikroekonomiczne. Abeypala tłumaczy, że pracują z ok. 16 tys. rodzin zaginionych. – Są to głównie kobiety, ale są również mężczyźni. Wiek naszych podopiecznych? Od 12-letniej córki zaginionego do 80-letnich rodziców osoby, na którą czekają od lat – mówi psycholog MKCK.
Pracownicy programu towarzyszącego pomagają tym, którzy nie radzą sobie z niepewnością wynikającą z niewiedzy. W psychologii nazywa się to „niejednoznaczną stratą”, czyli stratą niepotwierdzoną. – Na przykład gdy ktoś umiera, gdy widzisz martwe ciało, jest to punkt odniesienia. A w przypadku zaginionego jednego dnia myślisz, że on wróci, a następnego dnia, że jednak nie, więc musisz żyć w otchłani niewiedzy” – wyjaśnia Abeypala. Jak mówi, największym dotychczasowym osiągnięciem programu było zmniejszenie cierpienia ludzi. Jednym z głównych wyzwań jest zaś walka z ich społecznym napiętnowaniem.
Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża działa na Cejlonie od 30 lat. Obecnie wspiera władze rządowe w rozwiązywaniu wciąż dominujących potrzeb humanitarnych, koncentrując się na rodzinach osób zaginionych i ludziach przebywających w więzieniach. Komitet pomaga władzom więziennym, „aby zapewnić humanitarne warunki przetrzymywania więźniów” – podsumowuje rzecznik MKCK.
Rany wojenne przybierają wiele kształtów.
Autor: Lola García-Ajofrín
Zdjęcia: Lola García-Ajofrín
Design: Tina Xu
Web development: Piotr Kliks
Tłumaczenie: Grzegorz Kurek
Korekta: Anna Górnicka