Loading

Taśmy

Rafał Hetman

„Taśmy prawdy”, afery podsłuchowe, nagrania lub stenogramy nagrań mają w ostatnich latach ogromny wpływ na politykę krajową czy międzynarodową. Mogą kreować kierunki debaty politycznej, mogą zniszczyć karierę polityczną, mogą wreszcie doprowadzić do zamieszek ulicznych, a nawet utraty władzy przez rządzących. Bywa też tak, że po poważnej sprawie, którą ujawniają nagrania, nie dzieje się nic. Zobacz, jaki wpływ na politykę 10 wybranych krajów miały w ostatnich latach afery taśmowe. Znajdź ukryte elementy, które się do nich odnoszą.

SZUKAJ TAŚM
Islandia

Były premier Islandii Sigmundur Davíð Gunnlaugsson, a także były minister spraw zagranicznych tego kraju Gunnar Bragi Sveinsson, kilku innych mężczyzn i jedna kobieta zostali nagrani w barze znajdującym się naprzeciwko parlamentu w Rejkiawiku. Podczas nieoficjalnej rozmowy przy piwie, która trwała ok. trzech godzin, islandzcy politycy przeklinali, śmiali się z ruchu #MeToo, w sposób wulgarny opisywali swoje koleżanki oraz porównywali niepełnosprawnego byłego posła do zwierzęcia.

Niektórzy z rozmówców opowiadali o tym, z jakimi koleżankami chcieliby się przespać. Jeden z nagranych przestrzegał innych przed jedną z koleżanek, bo tej, jak się wyraził, nie można ufać, gdyż „bawi się mężczyznami, tak jak kobiety potrafią najlepiej". Panowie kwestionowali również rozwój kariery politycznej innej kobiety, ponieważ „nie jest tak gorąca w tym roku", „a jej piękno szybko zanika".

Taśmy z zapisem rozmowy, ujawnione jesienią 2018 r., wzbudziły powszechne oburzenie. W związku ze skandalem, który wybuchł po ich opublikowaniu, obchody stulecia odzyskania niepodległości przez Islandię zostały połączone z marszem protestacyjnym przeciwko politykom, którzy zostali nagrani przez jednego z gości baru naprzeciwko parlamentu.

Komentująca sprawę Stefania Óskarsdóttir, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Islandzkim, powiedziała, że poziom oburzenia w całym kraju pokazał, że siła kobiet w społeczeństwie islandzkim wzrosła, nie wspominając o dużej ich sile w polityce. Islandia jest uznawana za kraj niezwykle tolerancyjny i dbający o równość płci. Premierem Islandii jest kobieta – Katrín Jakobsdóttir. W 2018 r. przyjęto ustawę, która zobowiązuje firmy i agencje rządowe do udowodnienia, że ​​płacą mężczyznom i kobietom jednakowo.

Co ciekawe, Gunnar Bragi Sveinsson, jeden z mężczyzn nagranych na taśmach, kiedy jego partia była przy władzy, bronił równości płci. Czterech polityków, w tym były premier Sigmundur Davíð Gunnlaugsson, przeprosiło za swoje słowa, zaznaczając jednak, że padły one w prywatnej rozmowie.

„Nie chcieliśmy nikogo skrzywdzić, i jasne jest, że nasze wypowiedzi są niewybaczalne” – stwierdzili we wspólnym oświadczeniu. „Jesteśmy zdeterminowani, aby wyciągnąć z tego wydarzenia wnioski i dołożymy wszelkich starań, aby być uprzejmymi i okazywać szacunek naszym kolegom i koleżankom”.

Macedonia

Publikacja treści podsłuchanych rozmów ok. 20 tys. osób, w tym członków ówczesnego rządu i szefów służb bezpieczeństwa, doprowadziła w 2015 r. Macedonię do kilkumiesięcznego kryzysu politycznego.

W pierwszej połowie 2015 r. Zoran Zaew, lider opozycyjnej partii Socjaldemokratycznego Związku Macedonii (SDSM), opublikował treść podsłuchanych rozmów – oprócz polityków podsłuchiwani byli dziennikarze, zagraniczni dyplomaci, sędziowie i przywódcy religijni. Według Zaewa to ówczesny rząd odpowiadał za podsłuchy, a zgodę na nie wydał dyrektor tajnej policji Saszo Mijalkow i premier Nikoła Gruewski.

Wobec tych zarzutów władze Macedonii oskarżyły opozycję o szpiegostwo, chęć zdestabilizowania kraju oraz obalenia rządu. Samemu Zaewowi skonfiskowano paszport.

Nagrania ujawniły korupcję na szczytach władzy. Pokazały mechanizmy obsadzania urzędów państwowych ludźmi rządzącej partii prawicowej WMRO-DPMNE (Wewnętrzna Macedońska Organizacja Rewolucyjna – Demokratyczna Partia Macedońskiej Jedności Narodowej) oraz kulisy wybierania sędziów.

W związku z nagraniami w całym kraju wybuchły protesty, a kryzys polityczny pogłębiał się. Zwłaszcza, że Zaev opublikował nowy zestaw nagrań i oskarżył Gruewskiego i jego minister spraw wewnętrznych Gordanę Jankułoską o próbę zatarcia śmierci 22-letniego mężczyzny, który został pobity na śmierć przez funkcjonariusza policji podczas uroczystości po wyborach w 2011 r.

Do negocjacji pomiędzy rządem a opozycją włączyła się Unia Europejska. Na podstawie zawartego porozumienia ustalono, że w Macedonii odbędą się przyspieszone wybory parlamentarne, a premier Nikoła Gruewski poda się do dymisji. W styczniu 2016 r. Gruewski złożył rezygnację z urzędu premiera i został zastąpiony przez Emiła Dimitriewa.

W wyborach parlamentarnych, które odbyły się pod koniec 2016 r., rządząca do tej pory partia WMRO-DPMNE Gruewskiego zdobyła 51 mandatów, a Socjaldemokratyczny Związek Macedonii, partia Zorana Zaewa, 49 mandatów w parlamencie, który liczy 120 miejsc.

Armenia

Nagranie, które pojawiło się na YouTubie, nosiło tytuł: „Jak naprawdę działa ormiański wymiar sprawiedliwości”.

Na nagraniu słychać Artura Vanetsjana, dyrektora Służby Bezpieczeństwa Narodowego Armenii, i Sasuna Chaczatrjana, szefa Specjalnej Służby Śledczej. Mężczyźni omawiają sprawę karną dotyczącą wydarzeń z 1 marca 2008 r., w której oskarżono byłego prezydenta Roberta Koczarjana, a także byłego ministra obrony Mikaela Harutyunyana, oraz Jurija Chaczaturowa, sekretarza generalnego Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ).

Wydarzenia z 1 marca 2008 r. doprowadziły do ​​śmierci ośmiu cywilów i dwóch policjantów po tym, jak rząd wezwał wojsko i policję do rozproszenia demonstracji przeciwko wynikom wyborów z 19 lutego 2008 r. Protestujący poparli pierwszego prezydenta Armenii Lewona Ter-Petrosjana, twierdząc, że wygrał on wybory i że wyniki głosowania powinny zostać ponownie rozpatrzone. Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła zamiast tego, że wygrał Serż Sarkisjan. W tym czasie prezydentem kraju był nadal Robert Koczarjan, który postanowił wprowadzić stan wyjątkowy.

W nagranej rozmowie szef służby dochodzeniowej Chaczatrjan mówi, że zamierza obciążyć byłego prezydenta Roberta Koczarjana i wydać nakaz jego aresztowania. Mówi także, że zamierza oskarżyć Jurija Chaczaturowa. W odpowiedzi Artur Vanetsjan, szef Służby Bezpieczeństwa Narodowego, mówi mu, żeby „nie dotykać Chaczaturowa", ponieważ to może skomplikować stosunki z Rosją, która jest liderem organizacji, której przewodniczy Chaczaturow.

„On jest szefem OUBZ – nie dotykaj go. Sprawimy sobie kłopoty. Może po prostu areszt domowy […]” powiedział Vanetsjan.

„Nie powinniśmy go wyłączać? Już go mamy. Porozmawiaj z premierem [Paszynianem], ponieważ powiedziałem mu, że go aresztuję [Chaczaturowa]” – odpowiedział Chaczatrjan.

Podczas drugiej rozmowy dyrektor SBN poinformował rozmówcę, że „premier (…) wyraził zgodę” na aresztowanie Jurija Chaczaturowa. Vanetsjan zapewnił również Chaczatrjana, że „sędzia usankcjonuje aresztowanie Roberta Koczarjana i Jurija Chaczaturowa”.

Artur Vanetsjan przyznał później na konferencji prasowej, że zapis rozmowy jest autentyczny. Potwierdzi, że dzwonił do Paszyniana w kwestii aresztowania Koczariana, ale zaprzeczył, że dostał od niego zielone światło. Vanetsjan zapewnił również, że nie wywierał presji na sędziego.

Artur Vanetsjan i Sasun Chaczatrjan wyrazili gotowość podania się do dymisji pod warunkiem, że zechce tego społeczeństwo. Ostatecznie obaj zostali na stanowisku.

Premier Paszynian odniósł się do nagrania, mówiąc, że za podsłuch odpowiedzialni są „zdrajcy narodu”. „Podsłuch szefów służb specjalnych to spisek, zbrodnia przeciwko ormiańskiej państwowości. Poinstruowałem Służbę Bezpieczeństwa Narodowego i policję, aby znalazły konspiratorów w jak najkrótszym czasie i pociągnęły ich do odpowiedzialności. Te ukryte siły i nielegalnie uzbrojone grupy zostaną odkryte i zniszczone” – mówił premier.

Grecja

Grecy największą aferę podsłuchową w historii swojego kraju poznawali właściwie w odwrotnej kolejności. 9 marca 2005 r. Kostas Tsalikidis, 38-letni inżynier planowania sieci, został znaleziony martwy w swoim ateńskim mieszkaniu. Wszystko wskazywało na samobójstwo. Jak się okazało, wiadomość o śmierci Tsalikidisa była pierwszą publiczną informacją o skandalu, którym Gracja żyła przez kolejne miesiące. Choć de facto wszystko, co najważniejsze, wydarzyło się na długo przed śmiercią trzydziestoośmiolatka.

24 stycznia 2005 r. użytkownicy telefonów sieci Vodafone Grecja z nieznanych powodów nie mogli wysyłać SMS-ów. Analiza problemu trwała ponad miesiąc. Firma Ericsson, która zajmowała się analizą, odkryła 4 marca 6500 linii złośliwego kodu, który był odpowiedzialny za problem. Ponadto kod był wykorzystywany do podsłuchiwania użytkowników sieci telefonicznej i prawdopodobnie znajdował się w systemie od połowy 2004 r.

7 marca 2005 r. Ericsson powiadomił Vodafone o istnieniu nielegalnych podsłuchów i złośliwego oprogramowania w systemach firmy. Następnego dnia Georgios Koronias, dyrektor generalny greckiego oddziału Vodafone, poprosił o usunięcie oprogramowania, co spowodowało, bez wcześniejszego zbadania i przeprowadzenia śledztwa, że w praktyce niemożliwe stało się dotarcie do sprawców odpowiedzialnych za podsłuchy.

9 marca Kostas Tsalikidis został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu. Wiele wskazuje na to, że popełnił samobójstwo. Są jednak tacy, którzy uważają, że mężczyzna mógł zostać zamordowany. Pojawiło się wiele spekulacji, np. że Tsalikidis został zabity, bo odkrył lub był bliski odkrycia, kim są sprawcy podsłuchów. Albo sam był zaangażowany w instalowanie podsłuchów i ze strachu przed konsekwencjami popełnił samobójstwo.

Co dokładnie podsłuchano, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, kim były osoby, które podsłuchiwano. To około 100 osób. Wśród nich był ówczesny premier Kostas Karamanlis i członkowie jego rodziny. Podsłuchiwano również burmistrz Aten Dorę Bakojani, najwyższych rangą urzędników w Ministerstwie Obrony, Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Ministerstwie Zamówień Publicznych, członków partii rządzącej, a także polityków opozycji. Na podsłuchu był również telefon pracownika amerykańskiej ambasady (pochodzenia greckiego i amerykańskiego), a także telefony arabskich biznesmenów mieszkających w Atenach.

Kto był odpowiedzialny za podsłuchy? We wrześniu 2011 r. pojawiły się nowe dowody, które wskazywały, że to ambasada USA w Atenach stała za skandalem. Głównym dowodem miał być fakt, że spośród 14 telefonów komórkowych prepaid, używanych do przechwytywania sygnału, trzy zostały zakupione przez tę samą osobę i w tym samym czasie, co czwarty kluczowy telefon.

Urządzenie to nawiązywało połączenia z telefonami komórkowymi i stacjonarnymi zarejestrowanymi w Ambasadzie Stanów Zjednoczonych w Atenach. Telefon ten z kartą SIM, zarejestrowaną na ambasadę, dzwonił również na numery w Ellicott City i Catonsville, w stanie Maryland. Obie lokalizacje związane są z amerykańską Narodową Agencją Bezpieczeństwa (NSA).

W ramach dochodzenia wskazano jednego podejrzanego: Williama George'a Basila, funkcjonariusza NSA greckiego pochodzenia. Greckie władze wydały nakaz aresztowania Basila, który od tego czasu ukrywa się.

Po co USA miałby podsłuchiwać greckich polityków? Prawdopodobnie chodziło o zbadanie poziomu bezpieczeństwa przed zbliżającymi się wówczas Igrzyskami Olimpijskimi w Atenach. Były to pierwsze letnie igrzyska po atakach z 11 września 2001 r.

Węgry

Przesadna szczerość zgubiła byłego premiera Węgier Ferenca Gyurcsány’ego.

„Ewidentnie kłamaliśmy przez ostatnie półtora, dwa lata. Przez ostatnie cztery nic nie osiągnęliśmy. Nic. Nie będziecie w stanie podać ani jednej znaczącej decyzji rządu, z której moglibyśmy być dumni” – powiedział w maju 2006 r. premier Węgier Ferenc Gyurcsány. Spotkanie odbyło się miesiąc po wygranych przez Węgierską Partię Socjalistyczną wyborach. Ale nagranie słów premiera pojawiło się w mediach dopiero we wrześniu 2006 r.

„Było całkowicie jasne, że to, co mówimy, nie jest prawdą” – mówił Gyurcsány o tym, jak przekonał obywateli do głosowania na swoją partię. „Kłamaliśmy rano, kłamaliśmy wieczorem” – przyznawał ówczesny premier.

„Węgrzy chcą żyć jak na Zachodzie, ale nie chcą przyjąć zachodnich norm” – mówił o swoich rodakach.

Po publikacji nagrania ludzie wyszli na ulice na znak protestu. Przed parlamentem w Budapeszcie zgromadziło się około 3 tys. osób. 19 września demonstracja w stolicy Węgier była jeszcze większa – wzięło w niej udział około 10 tys. osób. Protest przerodził się w zamieszki. Doszło do walk z policją. Podpalono budynek telewizji publicznej. Do demonstracji dochodziło też w innych miastach.

Do masowych protestów, a później kolejnych starć z policją, doszło również miesiąc później w 50. rocznicę rewolucji z 1956 r. Policja użyła gazu łzawiącego, gumowych kul i armatek wodnych. Protestujący natomiast uruchomili… sowiecki czołg, który był elementem wystawy związanej z rocznicą. Nieoficjalnie mówi się, że czołgiem kierował weteran rewolucji z 1956 r. Maszyna przejechała kilkaset metrów i zatrzymała się z powodu braku paliwa. Kierowca został aresztowany.

Tymczasem premier Gyurcsány nie zamierzał ustępować ze stanowiska. Jeszcze na początku października parlament udzielił mu wotum zaufania. Do dymisji podał się dopiero w marcu 2009 r., w czasie pogłębiającego się kryzysu gospodarczego na Węgrzech, oraz po decyzji liberałów o odejściu z koalicji rządowej, co dla Gyurcsány’ego oznaczało utratę większości parlamentarnej. Od tego czasu jeszcze przez rok na Węgrzech funkcjonował „technokratyczny gabinet" Gordona Bajnaiego.

W wyborach w 2010 r. partia Fidesz Viktora Orbána zdobyła większość (52,73%) w parlamencie, a poparcie dla partii Gyurcsány’ego spadło do 19% z uprzednio uzyskanych 43%.

Polska

Polska afera taśmowa wybuchła w czerwcu 2014 r., kiedy tygodnik „Wprost” opublikował stenogramy z rozmów polityków i przedsiębiorców nielegalnie podsłuchanych w trzech warszawskich restauracjach.

Nagrani zostali m.in. ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, Prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka, były minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej Sławomir Nowak. A także jeden z największych polskich przedsiębiorców Jan Kulczyk, były prezydent Aleksander Kwaśniewski, były premier Leszek Miller oraz ówczesny prezes zarządu Banku Zachodniego WBK, a obecny premier Polski, Mateusz Morawiecki.

Nagrania lub ich stenogramy publikowano w największych polskich mediach od czerwca 2014 do końca 2018 r. W pierwszej opublikowanej rozmowie Marek Belka rozmawia z ministrem Sienkiewiczem o umowie pomiędzy Narodowym Bankiem Polskim a rządem ws. finansowania deficytu budżetowego.

Ale wtedy moim warunkiem, excuse-moi, jest dymisja ministra finansów. Przychodzi nowy minister finansów, na razie nie muszę wam mówić, kto by mógł być, ale takie nazwiska i tacy ludzie są w kraju. I wtedy zrobimy to, co trzeba, żeby uniemożliwić, mówiąc krótko, aby kraj to zrozumiał” – mówił Belka. Drugim przedstawionym warunkiem była zmiana ustawy o NBP. Prokuratura wszczęła po kilku dniach śledztwo ws. tej rozmowy, które zostało umorzone w 2014 r. Wszczęto też śledztwa ws. innych nagranych rozmów.

Po ujawnieniu zapisów rozmów opozycja zażądała dymisji rządu Donalda Tuska, a także prezesa NBP. Tusk stwierdził, że dymisji nie będzie, gdyż byłoby to działanie pod dyktando przestępców, którzy chcą zdestabilizować państwo. 25 czerwca 2014 r. premier złożył wniosek o wotum zaufania dla swojego rządu, które jeszcze tego samego dnia uzyskał od parlamentu. Następnego dnia wniosek o wotum nieufności złożyła opozycja, w lipcu sejm odrzucił wniosek.

We wrześniu na fotelu premiera zasiadła Ewa Kopacz, która zastąpiła na tym stanowisku Donalda Tuska, wybranego na Przewodniczącego Rady Europejskiej. W wyborach parlamentarnych, które odbyły się w Polsce w 2015 r., zwyciężyła opozycyjna do tej pory partia Prawo i Sprawiedliwość oraz jej koalicjanci. Platforma Obywatelska – partia Tuska i Kopacz – stała się drugą siłą w parlamencie i straciła władzę.

Prokuratura w związku z aferą zatrzymała cztery osoby, m.in. przedsiębiorcę Marka Falentę i dwóch kelnerów restauracji, w których podsłuchiwano polityków. Mężczyznom postawiono zarzuty założenia nielegalnych podsłuchów. W grudniu 2016 r. Falenta został skazany na karę 2,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności. Kelnerzy zostali skazani na kary 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata oraz na kary grzywny.

1 lutego 2019 r. Falenta nie stawił się w zakładzie w celu odbycia kary. Od tego momentu ukrywał się i był poszukiwany. Został zatrzymany 5 kwietnia 2019 r. w okolicach Walencji. Śledztwo dziennikarskie opisane we wrześniu 2018 r. ujawniło powiązania Falenty z rosyjskimi służbami, w tym z ludźmi z otoczenia Władimira Putina.

USA

„Michael Cohen potajemnie nagrywał Trumpa, z którym rozmawiał o opłaceniu modelki Playboya” – brzmiał tytuł artykułu w „The New York Times”. Tak zaczęła się (nie pierwsza już) afera wokół Donalda Trumpa, dotycząca płacenia za milczenie kobietom, które posiadają wiedzę o sprawach niewygodnych dla amerykańskiego prezydenta.

Nagrywającym rozmowę był Michael Cohen, prawnik Trumpa, uznawany za jego powiernika i jednego z jego najbardziej zaufanych ludzi. Mężczyźni rozmawiali o opłaceniu modelki Karen McDougal, z którą Trump miał mieć romans niedługo po tym, jak jego żona Melania urodziła syna Barrona (chłopiec przyszedł na świat w 2006 r.). Upublicznienie romansu mogło zaszkodzić Trumpowi w trwającej kampanii prezydenckiej.

Rozmowa odbyła się w 2016 r., ale nagranie trafiło w ręce FBI w 2018 r., kiedy to służby przeszukały gabinet Cohena. W lipcu tego samego roku taśmy zostały upublicznione w mediach. Wymiar sprawiedliwości prowadził już wówczas śledztwo w sprawie zaangażowania Cohena w opłacanie kobiet, które Trump chciał „uciszyć” przed wyborami. Prokuratorzy mieli zbadać, czy Trump i Cohen nie łamali przepisów związanych z finansowaniem kampanii wyborczych.

Śledczym udało się ustalić, że wydawca tygodnika „The National Enquirer”, firma American Media Inc., ustaliła z Michaelem Cohenem i „co najmniej jeszcze jednym członkiem sztabu” [według NBC, CNN i „Wall Street Journal” miał być nim sam Trump], że zajmie się negatywnymi historiami o związkach Trumpa, pomoże w zidentyfikowaniu podobnych historii, żeby można było wykupić do nich prawa, a później zablokować ich ewentualne publikacje.

Tak też się stało. Karen McDougal sprzedała historię romansu z Trumpem magazynowi "The National Enquirer" za 150 tys. dol, a gazeta zablokował jej publikację. Taka praktyka nazywa się catch and kill" .

Michael Cohen został w grudniu 2018 r. skazany na trzy lata więzienia za oszustwa i złamanie przepisów o finansowaniu kampanii wyborczej. Chodziło m.in. o płatności na rzecz McDougal oraz na rzecz innej domniemanej kochanki Trumpa, aktorki i reżyserki filmów pornograficznych Stormy Daniels.

Peru

To miała być sprawa związana z handlem narkotykami. Okazało się jednak, że przez przypadek odkryto wielką aferę korupcyjną w peruwiańskim wymiarze sprawiedliwości.

W 2017 r. prokuratorzy otrzymali zgodę sądu na to, aby podsłuchiwać kilka telefonów, których właściciele mieli być powiązani z handlem narkotykami. Póki śledczy nie zaczęli słuchać rozmów, nie wiedzieli, kogo podsłuchują – znali tylko numery telefonów. Szybko okazało się, że wśród podsłuchiwanych są przedstawiciele peruwiańskiego wymiaru sprawiedliwości. Wśród nich był Walter Ríos, główny sędzia Sądu Najwyższego w mieście Callao, a także César José Hinostroza Pariachi, jeden z sędziów Sądu Najwyższego w Peru. Ponadto wśród nagranych byli przedstawiciele Kongresu i elit biznesowych, a także członkowie Krajowej Rady Sądownictwa [El Consejo Nacional de la Magistratura], instytucji odpowiedzialnej m.in. za nadzorowanie ważnych urzędników sądowych.

Okazało się, że większość nagranych rozmów w ogóle nie dotyczyła handlu narkotykami, ale była świadectwem korupcyjnych procederów wśród przedstawicieli środowiska związanego z wymiarem sprawiedliwości. Jedno z nagrań, opublikowane przez portal IDL-Reporteros, które pochodziło z kwietnia 2018 r., wskazywało na to, że sędzia Sądu Najwyższego César José Hinostroza Pariachi omawia fałszowanie sprawy związanej z gwałtem na dziecku.

„Czego oni chcą? Że on obniży ten wyrok, czy że oni uznają oskarżonego za niewinnego?” – pytał w rozmowie Hinostroza.

Gazeta „La República” opublikowała natomiast rozmowy wskazujące na to, że Walter Ríos, sędzia Sądu Najwyższego z Callao, wziął łapówki w formie gotówki i prezentów w zamian za wpływanie na działania swojego sądu. Nagrane rozmowy pokazały, jak działa i jak bardzo powszechny jest handel wpływami w peruwiańskim systemie sprawiedliwości. W jednej z rozmów Ríos przekonuje swojego kolegę, żeby ten awansował jednego z pracowników rekomendowanego przez „potężnego członka rady sądowniczej”.

„Dziś w tym małym świecie zwanym sądownictwem… słowo „władza” nie jest dla niewinnych. W pewnym sensie w tym systemie odpowiadamy na prośby niektórych przyjaciół, którzy proszą nas o pewne rzeczy” – mówi Ríos swojemu rozmówcy.

W wyniku afery wielu nagranych przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości zrezygnowało ze swoich funkcji. Prezydent Peru Martín Vizcarra powiedział, że jego administracja utworzy komisję, która przedstawi zalecenia dotyczące stworzenia „skutecznego, terminowego, przejrzystego, wydajnego i nieprzekupnego” sądownictwa.

18 lipca 2018 r. wydział sądowniczy wprowadził 90-dniowy stan wyjątkowy, aby dokonać reform w wymiarze sprawiedliwości. 19 lipca Prezes Sądu Najwyższego Duberlí Apolinar Rodríguez Tineo podał się do dymisji. 20 lipca Kongres odwołał wszystkich członków Krajowej Rady Sądownictwa, którzy pojawili się w nagraniach, a którzy nie zrezygnowali sami z zasiadania w Radzie.

Ukraina

Nagrania, które w dużej mierze przyczyniły się do spadku popularności Leonida Kuczmy i protestów przeciwko jego obecności w ukraińskiej polityce, ujawnił były ochroniarz ukraińskiego prezydenta Mykoła Melnyczenko.

W 2000 r. Melnyczenko wyjechał z Ukrainy na zachód. W tym samym roku ujawnił nagrania wykonane w gabinecie prezydenta, które wskazywały na to, że Kuczma mógł zlecić zabójstwo ukraińskiego dziennikarza Georgija Gongadze, który pracował dla „Ukraińskiej Prawdy" i zajmował się tematem korupcji na najwyższych szczeblach władzy. Mężczyzna zaginął we wrześniu 2000 r., a dwa miesiące później jego pozbawione głowy ciało znaleziono w lesie pod Kijowem. Na taśmach opublikowanych w listopadzie 2000 r. słychać, jak Kuczma mówi, że należy pozbyć się Gongadzego.

Ujawnione nagrania wywołały falę protestów. Na ulicach ukraińskich miast pojawiły się demonstracje, a w Kijowie powstało miasteczko namiotowe przeciwników Kuczmy. Zawiązał się także ruch społeczny „Ukraina bez Kuczmy”. W 2001 r. parlament kilkukrotnie próbował uruchomić procedurę impeachmentu wobec prezydenta. Próby skończyły się jednak niepowodzeniem.

Efektem afery był drastyczny spadek popularności Kuczmy – z 60% do ok. 9%. Protesty przeciwko prezydentowi stały się impulsem do powstania opozycji na Ukrainie, która później, w 2004 r., doprowadziła do wybuchu pomarańczowej rewolucji.

W marcu 2011 r. Prokuratura Generalna Ukrainy postawiła Kuczmie zarzut nadużycia władzy – miał doprowadzić do zabicia Gongadzego poprzez wydanie bezprawnych poleceń „osobom zajmującym wysokie stanowiska" w MSW. Kuczma przekonywał wtedy, że nie zlecił zabójstwa dziennikarza. Ostatecznie w 2012 r. śledztwo przeciwko byłemu już wtedy prezydentowi zostało umorzone – Sąd Najwyższy Ukrainy orzekł, że wcześniejsze decyzje sądów niższych instancji (z grudnia 2011 r. i stycznia 2012 r.) o umorzeniu śledztwa były zgodne z prawem.

Turcja

W grudniu 2013 r. w Turcji wybuchła afera podsłuchowa, w wyniku której czterech ministrów rządu straciło swoje stanowiska, ale sam ówczesny premier Recep Tayyip Erdoğan pozostał u władzy. Co więcej, jego ugrupowanie wygrało wybory samorządowe w 2014 r.

Pod koniec grudnia prokuratura ujawniła gigantyczną aferę korupcyjną, w którą zamieszani byli synowie trzech ministrów i osoby z rządu Erdoğana. Po dwóch miesiącach w mediach pojawiło się nagranie z 17 grudnia 2013 r., w którym premier Erdoğan rozmawia ze swoim synem Bilalem i każe mu ukryć pieniądze – pojawiają się sumy wysokości 30 mln euro oraz 25 mln dol. W rozmowie syn informuje, że nie udało mu się ukryć wszystkich pieniędzy.

Po publikacji nagrań Erdoğan przekonywał, że rozmowa została zmontowana. Oskarżył również prokuraturę, że stosowała w śledztwie nielegalne podsłuchy. O wybuch afery premier oskarżał ludzi Fetullaha Gülena, przywódcy religijnego, który, zdaniem Erdoğana, chciał tworzyć sieć wpływów w Turcji, a afera korupcyjna miała obniżyć szanse rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju na zwycięstwo w wyborach samorządowych, które zaplanowano na koniec marca 2014 r.

Nie wszyscy obywatele uwierzyli w te tłumaczenia. W Ankarze i Stambule wiele osób wyszło na ulice, domagając się dymisji premiera. Policja, używając armatek wodnych i gazu łzawiącego, rozpędziła protestujących.

Ostatecznie afera nie przeszkodziła Partii Sprawiedliwości i Rozwoju w wygraniu marcowych wyborów samorządowych. Natomiast w czerwcu 2014 r. Erdoğan został wybrany na stanowisko prezydenta Turcji. Afera korupcyjna została zamieciona pod dywan. Jeszcze przed wyborami komisja parlamentarna powołana na potrzeby wyjaśnienie sprawy nakazała zniszczyć wszystkie dowody zebrane w toku śledztwa, a zabezpieczone pieniądze zwrócono ich właścicielom, łącznie z odsetkami.